eBTEkonomiaPolityka

GUS i wzrost poziomu życia

Gazeta Wyborcza na początku stycznia 2014r opublikowała artykuł Wojciecha Maziarskiego  pt. „Przypływ nowego socjalizmu”. Oto krótki cytat oddający treść i sens tego artykułu:

Od upadku socjalizmu Polska trzymała się kilku prostych zasad, które przyniosły jej sukces, a obywatelom zapewniły oszałamiający wzrost poziomu życia (pogrubienie od autora). Owszem, co jakiś czas występowali demagodzy pomstujący na „złodziejską prywatyzację”. (…) Powstały ośrodki myśli ekscentrycznej głoszące, że podatki są fajne. Odzywali się ideologowie twierdzący, że globalny kryzys ujawnił bankructwo liberalnego modelu gospodarki (…). Rok 2013 jest pierwszym od upadku PRL, w którym idee neosocjalizmu wdarły się do głównego nurtu debaty. (…) W mediach przybyło głosów (…) demonizujących rzekomo dramatyczne rozwarstwienie społeczeństwa, które w rzeczywistości utrzymuje się na umiarkowanym poziomie.

O „oszałamiającym wzroście” poziomu życia  w trzydziestą rocznicę powstania Solidarności mówił także prezydent Bronisław Komorowski twierdząc, że za komuny Polacy zarabiali 15 dolarów miesięcznie, a obecnie 1200 dolarów. Wysłałem mu obszerne sprostowanie wykazując, że obecne zarobki przeciętnego pracobiorcy pod względem siły nabywczej są porównywalne z zarobkami z połowy lat siedemdziesiątych ub. wieku. Jak zwykle odpowiedzią była cisza.

Redaktor Maziarski nie potrafi dostrzec, że 2,5 mln osób wyemigrowało z Polski za chlebem i możliwością założenia rodziny, bo w kraju nie mieli takiej możliwości, ponad 2 mln osób w kraju jest bez pracy, emerytury są głodowe, bo bogaci płacą minimalne składki do ZUS albo wcale, a od niskich zarobków są niskie składki, około 1 miliona „śmieciowych” umów o pracę jest nieoskładkowanych. Polska się wyludnia z uwagi na ujemny przyrost naturalny (1,3% zamiast pożądanego 2,2%), bo młodych nie stać na kupno lub wynajem mieszkania i na utrzymanie rodziny. Tak wygląda „sukces” ultraliberalnej ekonomii.

„Umiarkowany poziom rozwarstwienia” wynika z danych opublikowanych przez GUS i upowszechnionych m.in. przez G.W. W celach propagandowych przemilczano kilka podstawowych faktów mających wpływ na przedstawione dane:

  • wyliczenia statystyczne brały pod uwagę wyłącznie płace pracowników etatowych
  • nie uwzględniono bardzo niskich płac z „umów śmieciowych” (a jest ich około 1 mln)
  • nie wliczono do średniej ponad dwa mln bezrobotnych z zerowym dochodem
  • pominięte zostały dochody (często bardzo niskie) rolników
  • nie ujęto płac osób na kontraktach menadżerskich
  • nie policzono dochodów osób pracujących na własny rachunek (a mających często wysokie dochody), takich jak komornicy, adwokaci, lekarze, dziennikarze, artyści
  • pominięto zyski właścicieli firm, przedsiębiorstw, fabryk,
  • nie wzięto pod uwagę graczy (spekulantów) giełdowych, a niektórzy maja olbrzymie dochody
  • wreszcie pominięto dochody osób mających zarejestrowaną działalność w „rajach podatkowych” i umykające naszym statystykom.

Powyższe pokazuje, jak bardzo zafałszowana jest statystyka GUS dotycząca rozwarstwienia społecznego.

O „złodziejskiej prywatyzacji” pisała Angora (nr 22 z 2013r.):

(…) Według różnych szacunków przez ponad 20 lat, jakie minęły od zmiany ustroju, przestało istnieć około 50% dużych zakładów przemysłowych, które zbudowano w poprzednim systemie. (…)W wielu miastach powstawały „mafie” syndyków. W Warszawie też była taka grupa, na jej czele stał sędzia sądu gospodarczego, który doprowadził do upadku bardzo wielu przedsiębiorstw na Woli. (…) W PRL-u zbudowano 95 zakładów przemysłu elektronicznego,, z których po 1989r. zlikwidowano 84! W tym trzy największe zakłady elektroniki użytkowej i sprzętu telekomunikacyjnego, które należały do największych w Europie. W tej branży mieliśmy też do czynienia z t.zw. wrogimi przejęciami. (Elwro i Zakłady Wytwórcze Urządzeń Telefonicznych, Siemens przekształcił w centra dystrybucji swoich produktów likwidując naszą produkcję i zwalniając załogę). To tylko nieliczne przykłady z moich notatek. Czy to też należy zaliczyć do sukcesów?

To, że w 2013 r. ujawnili się „ideolodzy” ukazujący „bankructwo liberalnej gospodarki”, należy skomentować krótko: to o 24 lata za późno! Zarówno w Polsce, jak i w Europie i w USA bardzo wielu ekonomistów i publicystów ukazywało zagrożenia wynikające z realizacji dogmatycznej ideologii liberalnej, lecz w polskich mediach skutecznie zadbano, by nie przebiły się do świadomości społecznej. Dopiero niedawno zaczęto o tym pisać w naszej prasie. Aby nie być gołosłownym, podam garść przykładów:

Steward Lansley – brytyjski ekonomista, autor książki „Cena nierówności”:

Pogłębiające się nierówności były jedną z głównych przyczyn obecnego kryzysu gospodarczo-finansowego. Bezwzględne zachowania rozregulowanego systemu bankowego doprowadziły do wybuchu.

Debata o „dobrym kapitalizmie” i „dobrym społeczeństwie”, którą podejmują dzisiaj choćby szef brytyjskiej Partii Pracy Ed Milliband czy światowej sławy ekonomista Jeffrey Sachs nie może od niej (równości i sprawiedliwości społecznej) abstrahować.

G.W. 19-20.11.2011r. „Wściekły Grek” z muzykiem Milo Kurtisem rozmawia Grzegorz Sroczyński:

Agencja ratingowa S&P (…) do ostatnich chwil przed kryzysem dawała ocenę AAA śmieciowym amerykańskim obligacjom hipotecznym. I jednocześnie analitycy w mailach między sobą nazywali te papiery szajsem.

Gazeta Wyborcza, 20-21 04.2013r. Grzegorz Sroczyński „Oddajmy emerytury w ręce polityków”:

Jest coś wysoce  niemoralnego w sposobie, w jaki żyje obecnie polskie społeczeństwo. Tylko jeden przykład dotyczący właśnie emerytur. Nazywa się to „kwotą rocznego ograniczenia podstawy wymiaru składek” i obecnie wynosi 111 tys. złotych. Co to oznacza? Że prezes BRE Banku Cezary Stypułkowski, który w 2012 roku zarobił 4,3 mln zł, płaci składki emerytalne jedynie od owych 111 tys. (czyli – uwaga – od niecałych 3% swoich zarobków). Podobnie jak prezes banku Handlowego Sławomir Sikora, który zarobił 3,8 mln zł. Bogaci członkowie naszej społeczności do systemu emerytalnego dokładają tylko przez pierwsze dwa tygodnie pracy po sylwestrze (prezes Szypułkowski) lub trzy tygodnie pracy (prezes Sikora), bo już w styczniu osiągają ów próg 111 tys” (ich dochody również nie były uwzględnione w wyliczeniach GUS – dop. aut.).

Szkoda, że redaktor Maziarski nie czyta przynajmniej publikacji swoich kolegów z G.W. Myślę, że zmieniłby poglądy, jak ostatnio je zmienił zagorzały do niedawna liberał Donald Tusk. Będzie to z korzyścią i dla niego i dla Polski.

Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.