Exodus i manna
W historii starożytnej Żydów miało miejsce wydarzenie, które stało się podwaliną pod powstanie religii judeochrześcijańskiej, a następnie chrześcijańskiej i katolickiej. Wydarzeniem tym był ich exodus z Egiptu („domu niewoli”) do Ziemi Obiecanej. Fakt ten jest powszechnie znany , a opis biblijny był wielokrotnie analizowany i interpretowany tak przez teologów, jak przez naukowców. O ile nikt nie wątpi, że takie wydarzenie miało miejsce, to do niedawna niewyjaśnione były dwie kwestie o zasadniczym znaczeniu:
1. dlaczego trasę liczącą w linii prostej około 600 km., a więc do przebycia w trzy – cztery miesiące, Żydzi musieli pokonywać lat czterdzieści, oraz dlaczego do Ziemi Obiecanej – z woli Boga – miało dotrzeć wyłącznie pokolenie zrodzone w czasie exodusu (nawet Mojżesz miał tego nie doczekać)
2. czym odżywiało się około 600 rodzin (jak się szacuje) w warunkach pustynnych, gdzie roślinności i zwierzyny mniej jak na lekarstwo, a poza tym Bóg nakazał odżywiać się wyłącznie manną, którą im „spuścił jako deszcz z nieba, omer (ok. 3,5 kg) na głowę” – (chyba na głowę rodziny). Próby posilania się czym innym były karane śmiercią.
Trochę nowego spojrzenia na te zagadnienia ujawnił hiszpański Żyd Mozes de Leon, który w XIII w. spisał wykłady rabina Szymona bar Jochaj zarezerwowane tylko dla nielicznych, bo była to wiedza tajemna, dostępna wyłącznie wtajemniczonym. Uczono się jej na pamięć i w takiej formie przekazywano następcom, bo ta wiedza mogła zburzyć całą religię i oparty na niej porządek społeczny. Najistotniejszy fragment tych tekstów to Księga Zohar. Oczywiście ani w Talmudzie, ani w Biblii nie została zamieszczona. Jakie wywrotowe treści zawiera ta księga, że tak się jej obawiano kiedyś, jak i obecnie?
Do naszych czasów dotarły wcześniejsze ustne jej tłumaczenia z języka aramejskiego na hebrajski i dopiero z hebrajskiego (średniowiecznego) spisane po angielsku a także po łacinie. Czy to, co istniało w tradycji ustnej, przez trzy tysiące lat zachowało swoją pierwotną treść? (tak na marginesie – mnisi buddyjscy w Nepalu też mozolnie przepisują swoją wiedzę tajemną, by nienaruszona przetrwała dla następnych pokoleń, ale nie chcą jej udostępnić naukowcom).
Jedno z tych tłumaczeń wpadło w ręce brytyjskich inżynierów od konstrukcji maszyn i jednocześnie biologów. Są to Rodney Dale i George Sassoon, absolwenci Queens College w Cambridge. Znaleźli tam opis Wiekowego Starca (tak przetłumaczono z aramejskiego), który w czasie exodusu był transportowany przez Żydów w skrzyni wykonanej ściśle wg instrukcji danej Mojżeszowi przez Boga na górze Synaj (zstąpienie Boga wyglądało identycznie jak z Widzenia Ezechiela), wraz z instrukcją obsługi Starca, do którego dopuszczono tylko nielicznych wtajemniczonych (kapłanów), bo niefachowa obsługa groziła śmiercią, co parę razy miało miejsce. Był posadowiony „na tronie”, musiał znajdować się daleko od ludzi, zbliżać się do niego można było tylko w specjalnym stroju ochronnym. Opis tego Starca na pierwszy rzut oka wydawał się dość absurdalny:
„Trzy głowy są wydrążone, jedna znajduje się w drugiej i jednocześnie nad pozostałą. Jedna głowa jest mądrością – ta jest najbardziej ukryta, mądrość ta jest wielka, jest to najważniejsza ze wszystkich mądrości. (…) Wszystkie świętości pochodzą z górnej głowy trzech czaszek. (…) To błogosławieństwo, płynące w naczyniach ciała, aż osiągnie ono organy zwane wojskiem albo jądrami. Pozostaje tam tak długo, aż zostanie nagromadzone i przechodzi stamtąd do świętego początku. Jest ono białe i dlatego nosi nazwę łaski. (…) Niebiańska rosa z głowy spada do czaszki i tam jest przechowywana. (…) Z rosy tej mielą mannę sprawiedliwych dla przyszłego świata.” (zapewne chodzi o tych, którzy dotrą do Ziemi Obiecanej). To tylko niewielkie fragmenty opisu owego Starca. Starzec ten emitował ze swych przeźroczystych „głów” bardzo intensywne światło przez całą dobę, „włosy brody” (rurki) łączyły się z korpusem, a nad nim unosił się „dym” (para wodna?).
Brytyjscy inżynierowie, zaintrygowani tekstem, zorientowali się, że pod tym nieudolnym opisem ukryte jest coś niezwykłego. Aby dotrzeć do źródeł, nauczyli się języka aramejskiego, by sami mogli porównać tłumaczenia. W języku tym – podobnie jak w językach współczesnych – wiele wyrazów ma podwójne znaczenie. Biorąc to pod uwagę, dokonali ponownej analizy tekstu, uwzględniając swoje podwójne wykształcenie i doszli do wniosku, że ten Wiekowy Starzec – a według ich tłumaczenia „noszony ze zbiornikami” to jest maszyna do produkcji manny, danej Żydom przez Boga (tego, co mieszka w niebie). Wykonali przypuszczalny model tej maszyny i wyniki swoich badań opublikowali w książce pt. „Deus est machina” (Bóg jest maszyną), wzbudzając światową sensację.
Autorzy uznali, że do intensywnej hodowli, gwarantującej odpowiedni przyrost masy, najlepiej nadają się algi chlorella, zawierające duże ilości wartościowych substancji odżywczych, które można otrzymać w odpowiednim procesie technologicznym. Do takiej hodowli niezbędne jest intensywne światło i woda z substancjami odżywczymi oraz energia, która musiała wystarczyć na czterdzieści lat funkcjonowania maszyny, stąd przypuszczenie, że pochodziła z minireaktora atomowego. Na obudowie i napierśniku kapłana zamontowane było urządzenie umożliwiające stały kontakt głosowy z „bogiem”, który wydawał polecenia, udzielał rad i nadzorował cały ten exodus. Nakaz ustawiania maszyny z dala od ludzi (około kilometra), oprócz bezpieczeństwa gwarantował „bogu” dyskretny dostęp do urządzenia i uzupełnianie niezbędnych substancji. Manna była racjonowana sześć dni w tygodniu (szóstego dnia podwójne porcje), a siódmy dzień był przeznaczony na czyszczenie i konserwację (wg księgi Zohar). Specjalne szaty i czynności z tym związane weszły do kanonu późniejszej celebry religijnej (np. namaszczanie olejkami, modlitwa: „chleba naszego powszedniego <codziennego> racz nam dać Panie”).
Po przybyciu do Ziemi Obiecanej i czterdziestu latach działalności maszyna przestała działać, a po najeździe Babilończyków Arka Przymierza – bo tak ją nazwali Izraelczycy – znika z dziejów Izraela. Jej przypuszczalne dalsze losy wykraczają poza ramy tego artykułu.
O ile praca inżynierów Dalle-a i Sassoona rozwiązują kwestię wyżywienia „manną z nieba”, nie wyjaśniają powodów czterdziestoletniej wędrówki po pustyni.
Bardzo ciekawą – i moim zdaniem trafną – hipotezę przedstawił polski popularyzator „paleoastronautyki” Arnold Mostowicz w książce „Spór o synów nieba”. Przypuszcza on, że przybysze „z nieba” od dawna przybywali na naszą planetę, udzielali wsparcia rozwojowi ludzkości i mieli doskonałe zorientowanie w ziemskiej rzeczywistości. Musieli poznać potencjalne możliwości naszych alg i chcieli je wykorzystać jako pożywienie w długotrwałych lotach kosmicznych, ale wcześniej trzeba było to przetestować z naukową precyzją. Wybrali więc niewielką, zwartą etnicznie a więc i genetycznie, grupę ludzi uciskanych przez Egipcjan zakładając, że chętnie dadzą się wyrwać „z niewoli egipskiej”, naznaczyli Mojżesza na przywódcę i wyprowadzili ich na pustynię dając im jako pokarm ową mannę. Naukowa precyzja i rzetelność wymagały jednak sprawdzenia, jak na tak jednostajne wyżywienie przez długi czas zareaguje organizm oraz jakie skutki wywrze na potomstwie. Stąd długotrwała izolacja tych ludzi oraz oczekiwanie na wymarcie pierwszego pokolenia a także bezwzględny zakaz spożywania czegokolwiek innego. Gdy Żydzi dotarli do celu, eksperyment się zakończył – chyba z pozytywnym skutkiem – bo zostali pozostawieni sami sobie i świetnie dawali sobie radę w nowej rzeczywistości.
Okazuje się, że prawdziwe jest twierdzenie Izraelitów o sobie: „naród wybrany”. Wybrany do eksperymentu medycznego – jak twierdzi Mostowicz. Takie rewelacje kryje tajemna Księga Zohar.
Jerzy Chybiński
Mamy te same biblijne zainteresowania. Może spotkalibyśmy się i pogadali???
Pozdrawiam Tadek
Chętnie, tylko ja wyjeżdżam na urlop i w tej sprawie proszę o kontakt po 20 września. Moje zainteresowania paloastronautyką i UFO są raczej okazjonalne, bo czasu mi nie starcza.
J. Ch.
Mnie interesuje Stary Testament i to co jest tam napisane. wyciąganie daleko idących wniosków nie leży w strefie moich zainteresowań….