J. Palikota konsultacje z Ravi Shankarem
Zdaję sobie sprawę, że obecnie prowadzona jest nagonka na J. Palikota za konsultacje z Ravi Shankarem. I prawidłowo – bo niestety, jeżeli J. Palikot wierzy w „wizje” Ravi Shankar, a ma do tego prawo – to kandydat na prezydenta nie powinien o tym wspominać.
Uzasadniony jest śmiech mediów w tym m.in. TVN Fakty, które z J. Palikota nabijają się – niszcząc przy tym wizerunek kandydata, który z takim mozołem miał być budowany. Zresztą to niepoważne i idiotyczne. J. Palikot powinien sobie zdawać sprawę na przykładzie Elżbiety Bieńkowskiej, iż polityk przyznający się do takich rzeczy – strzela sobie samobója.
Jeżeli ktoś doradzał J. Palikotowi, aby coś takiego palnąć na łamach prasy – to trzeba przyznać, że to kretyństwo. Jeżeli J. Palikot sam to wymyślił to jest człowiekiem niepoważnym, niszcząc wizerunek partii i ludzi w niej będących. Przy okazji, głowę szefa kampanii wyborczej pewnie przyozdobiło kilka nowych siwych włosów.
Ta konkretna wypowiedź miała szanse powodzenia, jako przyznanie się J. Palikota do kontaktów z innymi religiami – dając jasny przekaz wyborcom lewicy, że J. Palikotowi z kościołem katolickim nie jest po drodze.
Zresztą, przyznanie się do kontaktów z Ravi Shankarem, nie obraża katolików jak na przykład powiedzenie, że tylko świeckie państwo z górującym ateizmem jest jedynym ratunkiem dla państwa? Także np. przedsiębiorca, który co jakiś czas uczęszcza do kościoła nie czułby się urażony i być może oddałby swój głos na kandydata TR.
Ale to jest subtelny przekaz. Czyżby J. Palikotowi brakowało subtelności? Czy jeżeli chce spotkać się z piękną kobietą (to tylko przykład – wiem, że J. Palikot ma żonę) to powie jej „całujesz się od razu, czy trzeba z tobą chodzić?”, czy raczej zaproponuje kolację i kupi kwiaty?
J. Palikot klasycznie to spie….., zresztą jak to ma w zwyczaju ostatnio.
Zadzwoniłem do niego, przez Skype’a, do Bangalore. Mówię, że mi nie wychodzi, że gigantyczne pieniądze włożyłem, że jest projekt, dobre nazwiska i nie wychodzi. A on mówi: we wrześniu w Polsce zajdzie zmiana.
Niech teraz J. Palikot wyobrazi sobie, jak doły partyjne w kręgu swoich znajomych będą odkręcały „brednie” J. Palikota – aby jednak wynik wyborczy uzyskany przez kandydata TR był większy niż 0?
Spotkali się na Okęciu, gdy Shankar przelatywał przez Warszawę. Wtedy Palikot usłyszał proroctwo, że „zacznie iść do góry w nowej konstrukcji politycznej”.
Powiedzmy, że J. Palikot zostaje prezydentem USA (tak dla kontrastu):
– Panie prezydencie! Panie prezydencie! Rosjanie wystrzelili w nas wszystkie rakiety międzykontynentalne z głowicami termojądrowymi!
– Ehhhhh, słucham?
– Panie Prezydencie! Wszyscy zginiemy – to będzie rzeź! Co robimy?
– Hmmmmmmmm, podajcie komputer ze Skypem!
– Wielce Szanowny Ravi Shankar, za pięć minut nadejdzie sąd ostateczny. Prawdopodobnie wszyscy zginiemy? Jestem w dołku! Co powinienem zrobić?
– Kto mieczem wojuje, mój uczniu, od miecza ginie! Kto niewolników bierze, niewolnikiem będzie!
– Czy to znaczy, że mam kontratakować?
– Słuchaj swego serca, mój uczniu.
– Dziękuję Ci Wielce Szanowny Ravi Shankar za te wspaniałe rady!
– I co robimy Panie Prezydencie?
– Przypie…. Ruskim wszystkim co mamy.
Oczywiście, powyższy dialog trochę przejaskrawia sytuację z Ravi Shankarem. Ale w taki sposób, będzie to wykorzystane przez przeciwników politycznych. Tak jak już wspominałem – J. Palikot ma prawo do własnych wierzeń – ale od prezydenta wymaga się samodzielności i odpowiedzialności!
Na razie tłumaczenia J. Palikota wyglądają tak:
Salwą śmiechu wybuchnęli prawicowi publicyści na wieść o tym, że mam kontakt z Ravi Shankarem. (…) Traktuję to jako ogromny osobisty przywilej, (…) jeśli będę miał taką możliwość, to chętnie spotkam się z Dalajlamą, czy papieżem Franciszkiem. I nie oznacza to, że od razu stanę się człowiekiem wierzącym. (…) nie przestanę być antyklerykałem.
Powtarzam, każdy ma prawo wierzyć w to co chce. To jest właśnie zadanie religii – ma się nam łatwiej przechodzić przez życie. Ale takie rzeczy u kandydata na urząd prezydenta RP to z lekka mówiąc KOMPLETNA KLAPA!
Moim zdaniem, jednym wyjściem z tej patowej sytuacji (o ile to już nie jest szach mat) jest przyznanie się, że J. Palikot chciał zastosować socjotechnikę, aby przyciągnąć uwagę wyznawców hinduizmu w Polsce. Nieważne, że jest ich garstka.
„OM”
Był już taki spot wyborczy PO w trakcie minionej kampanii wyborczej. Pani premier Kopacz wyraziła się z lekceważeniem o pewnym ugrupowaniu. „Wy to tylko potraficie ściągać krzyże i robić happeningi”. Kogo miała na myśli, bo chyba nie swoich…
Ale oni z PIS gadaja tylko o Smolensku….?
Hmmmmmmm, ale przeciwnicy J. Palikota dokladnie robia to samo. I nie mowie tu juz tylko o PIS, czy PO.
Oni zawierzaja zycie bogu katolickiemu -codziennie sie do niego modlac.
Gdy wpadaja w dolek „rozmawiaja” wlasnie z ich bogiem.
Taki np. pan Duda zanim zrobi kontratak na uderzenie sil przeciwnika pewnie najpierew sie pomodli? Prezydnet Komorowski pewnie tez polityke w sprawie Ukrainy realizowal za pomoca modlitwy, bibli oraz katechezy?