Kamienie z Ica
Z cyklu Niechciana wiedza.
Miasto Ica jest stolicą peruwiańskiej prowincji leżącej nad oceanem Spokojnym. Stało się o nim głośno za sprawą lekarza Javiera Cabrery, który pod koniec lat 60tych otrzymał w podarunku kilka owalnych kamieni z czarnego andezytu z wygrawerowanymi na nich rysunkami o niezwykłej treści.
Miejscowi znajdowali je nad rzeką oraz w korycie rzeki około 40 km od Ica w miejscowości Ocucaje. Rysunki przedstawiały mapy z nieznanym układem lądów, konstelacje gwiazd obserwowane przez ludzi uzbrojonych w lunety, operacje przeszczepu serca, operacje mózgu, pojazdy kosmiczne w locie, dinozaury znane nauce od niedawna, w tym dinozaura odkrytego dopiero pod koniec lat dziewięćdziesiątych ub.wieku, a co najważniejsze – ludzi polujących na te gady! Zaintrygowany tymi kamieniami – dzięki pomocy lokalnej ludności – zgromadził olbrzymią ich kolekcję i zainteresował nimi świat nauki, czym sprowadził na siebie z jednej strony pośmiewisko, złość i agresję (łącznie z zamachem na życie), z drugiej strony olbrzymie zainteresowanie mediów, popularyzatorów nauki i znacznej części naukowców. W jego kolekcji – przekazanej przed śmiercią lokalnemu muzeum – znajduje się ich ponad 11 tys. Miejscowa ludność od kilkudziesięciu lat sprzedaje te kamienie przygodnym turystom, co jest przestępstwem (władze Peru bardzo rygorystycznie chronią wszelkie zabytki), więc niektórzy sami je wykonują albo twierdzą, że wykonują, by uniknąć dotkliwej kary (podróbki są łatwo rozpoznawalne przez znawców tematu). Szacuje się, że do tej pory rozproszonych jest po świecie do 50 tys. tych kamieni. W świecie nauki trwa zaciekły spór o autentyczność prehistoryczną owych rysunków, bo podważają one całą naukową budowlę historii człowieka na Ziemi i autorytet naukowców tę budowlę tworzących.
Koronnym argumentem przeciwników starożytności wygrawerowanych rysunków jest przyznanie się kilku osób do ich „produkcji” w celach handlowych, co jest zgodne z prawem i nie grozi im żadna kara, a groziłaby, gdyby potwierdzili ich autentyczność. Przeciwnicy dysponują znacznie większą i lepiej udokumentowaną ilością argumentów potwierdzających ich autentyczność. Badania naukowców niemieckich wykazały, że rysunki sporządzono kilkaset tysięcy lat temu, na co wskazuje stopień korozji i utlenienia rytów. Kolejnym ważkim dowodem jest pierwsza wzmianka o kamieniach przedstawiających nieistniejące zwierzęta, pochodząca z kroniki Juana de Santa Crus Pachactuli z 1570r. Wówczas na pewno nikt ich nie fałszował. Innym argumentem – trochę nie wprost – jest znalezisko w miejscowości Acambaro w Meksyku. Podczas prac budowlanych w ub. wieku wykopano około3,5 tys. ceramicznych, trwale pokolorowanych niewielkich figurek przedstawiających ludzi wraz z zminiaturyzowanymi dinozaurami, w większości znanymi współczesnej nauce. Dinozaury te albo leżały przy nogach człowieka, albo leżały na kolanach, niczym domowe zwierzątka. Naukowcy wiek figurek ustalili na 3,5 tys. lat metodą węgla C14. Przypuszczam, że ten zbiór mógł być wykonany jako pomoc dydaktyczna przeznaczona dla szkół, które w Ameryce prekolumbijskiej były powszechne. Skoro dinozaury były znane w Meksyku (cywilizacja znacznie późniejsza niż andyjska), tym bardziej musiały być znane starożytnym mieszkańcom Andów.
Jednak wiedzieć o dinozaurach to zupełnie co innego, niż na nie polować czy wręcz je ujeżdżać! W zasadzie można by uznać rysunki za fantazje starożytnych, poparte dość rozległą wiedzą (o poziomie wiedzy prekolumbijskiej Ameryki wciąż wiemy bardzo mało), gdyby nie przypadek. Otóż w latach trzydziestych ub. wieku, na terenie USA w rejonie rzeki Paluxy koło miejscowości Glen Rose, po długotrwałych ulewach osunęła się lawina błotna i odsłoniła podłoże ze skamieniałego mułu, liczące grubo ponad 65 mln lat. W tym skamieniałym mule były odciśnięte tropy dinozaura, a obok nich, biegnące w tym samym kierunku odciśnięte ślady człowieka współczesnego! Ślady te można oglądać do dziś – są lokalną atrakcją turystyczną. Bardzo drobiazgowe badania naukowe wykluczyły jakiekolwiek fałszerstwo. Można by uznać to za jakiś niezrozumiały fenomen i przejść nad nim do porządku dziennego, zachowując dobre samopoczucie wszystkowiedzących, ale to nic nie wyjaśnia. Zanim przejdę do dalszego ciągu „niechcianej wiedzy”, muszę przypomnieć czytelnikom dwie rzeczy wcześniej opublikowane.
W pierwszym odcinku tego cyklu wykazałem nietrwałość różnych paradygmatów naukowych na przestrzeni wieków i zacytowałem wypowiedź profesora Lavoisier-a:
„Ja jestem astronomem i fizykiem i wiem najlepiej, że kamienie nie mogą spadać z nieba, bo w niebie nie ma kamieni!”
Dziś każde dziecko wie, co to są meteory.
W odcinku pt. „Odkrywanie Ameryki” opisałem przekazywane z pokolenia na pokolenie podania Indian Hopi m.in. o tym, że my jesteśmy czwartą cywilizacją na Ziemi a wcześniejsze zaginęły w różnych kataklizmach naturalnych (znaczna część podań została pozytywnie zweryfikowana przez Blumricha). Kiedy te cywilizacje istniały i skąd się za Ziem wzięły? I czy rzeczywiście istniały? Tego nie wiemy.
Po tym przypomnieniu mogę już przejść do przedstawienia najdziwniejszych, odrzuconych przez oficjalną naukę, znalezisk opisanych w książce pt. „Zakazana archeologia”. Jest ich bardzo dużo, lecz ograniczę się do kilku najbardziej nieprawdopodobnych. Lecz wcześniej o paradygmatach w ostatnich dwóch wiekach.
Dwa wieki temu dominował pogląd o historii Ziemi i człowieka oparty na doktrynie kościelnej. Specjalnych badań nie prowadzono, ale funkcjonująca już powszechnie prasa odnotowywała różne przypadkowe, lecz bardzo frapujące znaleziska związane z historią człowieka. Nauka traktowała je z zainteresowaniem do czasu powstania i „uprawomocnienia się” teorii ewolucji Karola Darwina. Wszystko, co było w sprzeczności z tą teorią zostało pochowane głęboko w instytutach badawczych lub wręcz wyrzucone na śmietnik.
Oto najciekawsze znaleziska:
- Pod koniec 19 wieki w USA kobieta rozbiła bryłę węgla, bo była za duża do piecyka. W środku znalazła złoty łańcuszek misternej roboty. Inny mieszkaniec USA w podobny sposób zdobył ozdobny metalowy kubek. W obu przypadkach uczeni nie stwierdzili mistyfikacji ale nie umieli znalezisk przypisać do żadnej znanej kultury.
- W czasie fedrowania w kopalni osunęła się ściana węgla odsłaniając mur wykonany z bloczków przypominających współczesne bloczki betonowe, a na jednym z nich były znaki przypominające litery. Mur musiał być zbudowany zanim powstały warunki do utworzenia się węgla kamiennego (ponad 300 mln lat temu). Wyrobisko zamknięto i otoczono zmową milczenia.
- Również w USA pod górą z lawy wulkanicznej, liczącej ponad 65 mln lat znajdują się piaski złotonośne, które były intensywnie eksploatowane w połowie 19 wieku. Podczas drążenia poziomego chodnika bezpośrednio pod skałą wulkaniczną, od stropu odpadł kompletny szkielet ludzki! W książce publikowane są pisemne zeznania świadków i dowody przekazania szkieletu naukowcom.
- W wydobywanym piaskowcu (też w USA) znaleziono metalowy młotek z fragmentem skamieniałego trzonka. Skamieniał kilkadziesiąt milionów lat temu razem z piaskowcem.
Prof. Guitierez Lega z Bogoty (Kolumbia) znalazł na wysokości 2000 m. rękę i nogę ludzką ciasno otoczone lidytem, minerałem pochodzącym z mezozoiku, czyli z okresu dinozaurów. Potwierdzili to naukowcy z Wiednia. Znaleziska te uprawdopodobniają autentyczność rysunków na kamieniach z Ica, lecz podważają obowiązujący paradygmat o historii człowieka na Ziemi. Czy starczy odwagi, by iść tym tropem?
Naukowcy zajmującymi się takimi znaleziskami są otoczeni ostracyzmem oficjalnej nauki i blokowany jest rozwój ich kariery naukowej. Myślę, że warto te sprawy badać, bo jesteśmy dopiero na początku poznania.
Jerzy Chybiński