Światowy skręt w lewo
Pierwsze miesiące tego roku obfitują w wypowiedzi światowej sławy ekonomistów oraz najważniejszych polityków wyraźnie nastawione opozycyjnie do obowiązujących dotychczas neoliberalnych trendów. To nowe – właściwe raczej dla lewicy – widzenie problemów ekonomicznych nie ominęło także naszego kraju. Zaskakujące jest, że te socjaldemokratyczne prądy podchwycili ludzie ukształtowani przez przeciwne dogmaty i do niedawna zajmowali najważniejsze funkcje w państwie.
Na Zachodzie już od kilku lat trwa dyskusja nad sposobami naprawy obowiązującego systemu gospodarczego, bo coraz wyraźniej widać, że zmierza on w złym kierunku. Lawinę krytyki uruchomił Thomas Piketty swoją książką pt. „Kapitał XXI wieku.” Wykazał w niej jak bardzo postępuje rozwarstwienie dochodów i jak niekorzystne reperkusje ma to dla gospodarki. Do konieczności naprawy systemu przekonuje m.in. szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, o czym wspomniałem w poprzednim artykule.
W Polsce wielkim zaskoczeniem dla wielu ortodoksyjnych liberałów był opublikowany w Gazecie Wyborczej wywiad z byłym premierem, obecnie Prezesem NBP Markiem Belką. Podziela on nowe trendy pojawiające się na Zachodzie a jego wypowiedzi brzmią jak herezja:
„W MFW pojawiły się nowe ”heretyckie” poglądy, że doszło do szkodliwej dominacji sektora finansowego nad sektorem gospodarki realnej.”
„Na zachodzie liberalna narracja typu balcerowiczowskiego jest już dzisiaj pewnym folklorem.”
„Ludzie o niskich dochodach płacą u nas wyższe podatki niż na Zachodzie, bogaci – niższe.”
„Mam przekonanie, że kończy się nasza ścieżka rozwoju opartego na niskich kosztach pracy.”
„Nasz problem polega na tym, czy model rozwoju, który mieliśmy do tej pory – wyczynowy kapitalizm – jest w stanie nas dalej pociągnąć. (…) Statystyki nie kłamią i pokazują, że udział płac w PKB jest niski i dalej spada. To oznacza, że dotąd polska konkurencyjność polegała na niskich kosztach pracy i niskich podatkach, szczególnie dla przedsiębiorców.”
„Wszystkie formy zatrudnienia powinny być zrównane pod względem płacenia składek na ZUS oraz podatków. Wszystkie, bez wyjątku.”
Coraz więcej ekspertów słusznie twierdzi, że kołem zamachowym gospodarki jest popyt wewnętrzny. W Polsce wzrost PKB osiągano poprzez wzrost eksportu, co nie przekładało się na wzrost dochodów pracowników i zmniejszenie bezrobocia. Dopiero niedawno rząd podniósł najniższą płacę, co nieco poprawiło wskaźniki.
W świetle powyższych twierdzeń nie dziwi, że obowiązujący od 25 lat system gospodarczy przyniósł efekty przedstawione przez prof. Adama Gierka w 24 numerze Przeglądu:
„Kiedy w ujęciu historycznym przeanalizuje się udział polskiego PKB w Produkcie Światowym Brutto, widać, że w chwili odrodzenia polskiej państwowości w 1918r. wskaźnik ten wynosił 0,9%, po wyzwoleniu w 1945r. około 0,8%, w roku 1980 kształtował się na poziomie ok. 2,4%, a obecnie wynosi 0,5-0,6%.”
Andrzej Olechowski w oczach Polaków uchodzi za ultraliberała. Na kilkanaście lat wycofał się z czynnej polityki. 1 sierpnia w Gazecie Wyborczej (coraz śmielej pokazuje ona nowe trendy) ukazał się z nim wywiad ukazujący zupełnie innego Olechowskiego:
„Żeby pobudzić wzrost i być pewnym, że on będzie trwały, potrzebne są ruchy związane właśnie z lepszym opłacaniem pracy i z innym jej podziałem.”
Olechowski postuluje wprowadzenie partnerskich stosunków na linii pracodawca – pracownik, bo „te gospodarki są najbardziej innowacyjne, które maja najwięcej rozwiązań równościowych. Nie był to dla mnie proces prosty, ale dziś podpisuje się pod tymi rozwiązaniami ( w Polsce dalej obowiązuje zasada: Moja firma, mój sukces, mój zysk i z nikim się nie będę dzielił.) Zgadza się z Piketty-m, że dochody z kapitału rosną szybciej, niż dochody z pracy.
„…niepokoi trudność, z jaką świat wychodzi z kryzysu 2008 roku, trudność dość niespodziewana i wymagająca posunięć nieortodoksyjnych w rodzaju drukowania pieniędzy przez bank centralny (potwierdza tym samym to co od lat piszę, że w „sektorze” finansowym jest nadmiar pieniędzy a brakuje go w gospodarce, która zmuszona jest stale oddawać wypracowane pieniądze dla finansjery).
„Nawet nie chcę myśleć, co Balcerowicz powie po przeczytaniu tego wywiadu” – skomentował swoje przejście na bardziej racjonalne pozycje.
Od kilku lat na łamach internetowego Biuletynu Bez Tytułu publikuję artykuły postulujące wprowadzenie racjonalnych zasad ekonomicznych i gospodarczych umożliwiających harmonijny rozwój. Często miałem wrażenie, że to wołanie na puszczy i ogarniało mnie zniechęcenie. Okazuje się, że wreszcie coś się zmienia i daje nadzieję.
W Polsce za niecałe trzy miesiące odbędą się wybory parlamentarne. Fundamentalnego znaczenia dla Polaków nabiera decyzja, którą ścieżką podąży nasza gospodarka. Należałoby się spodziewać poważnych dyskusji i wypracowywania programów działania. Nowe trendy ekonomiczne szczególnie powinny zainteresować partie lewicowe i socjaldemokratyczne, bo wyraźnie widać, że dotychczasowy, prawicowy i liberalny nurt nie daje oczekiwanych przez społeczeństwo rezultatów.
Do wyborów czasu bardzo mało a partie wszystkich opcji najbardziej są zainteresowane układaniem list wyborczych. Apeluję do Zjednoczonej Lewicy: nie marnujcie czasu. Inspiracji do tworzenia programu nie brakuje. Jak będzie sensowny i nośny program, to ludzi do jego realizacji łatwiej się dobierze i lewicowi wyborcy wreszcie będą mieli na kogo głosować.
Jerzy Chybiński