eBTPolitykaSocjotechnikaSolidarnośćSpołeczeństwo

Generał

Niedawno pojawił się (całkiem poważnie) pomysł zdegradowania Generała Wojciecha Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce w roku 1981. Usiłowałem znaleźć jakieś racjonalne uzasadnienie dla tego pomysłu, ale poza frazesami i ogólnikami najczęstsze jest przekonanie, że Jarosław Kaczyński nie może przeboleć, że go nie internowano, całkowicie lekceważąc jego „zasługi” w walce z „komuną”. Ten żart doskonale pokazuje stosunek mądrzejszej części społeczeństwa do obecnej władzy.

Od dłuższego czasu prowadzi się w kraju t. zw. „politykę historyczną” mającą na celu przeoranie mentalności Polaków, pozbawienie dostępu do obiektywnej prawdy a przez to uczynienie z nich bezrozumnych i bezwolnych potakiwaczy (kościół katolicki jest niedoścignionym wzorem) co jest niezwykle groźne dla przyszłości Polski w Świecie dążącym do postępu i nowoczesności. Pomysł zepchnięcia Generała Jaruzelskiego na margines historii, czy wręcz wyrzucenie Go z niej też służy ogłupianiu narodu. Konieczne jest więc pokazywanie prawdy jak i gdzie tylko jest to możliwe. Temu też ma służyć moja wypowiedź.

Ponieważ przy ocenie każdej wypowiedzi na tematy związane z PRL-em pojawia się naturalna chęć poznania powiązań autora z tamtą rzeczywistością, bo może to mieć wpływ na jego nastawienie i ocenę, parę słów o sobie.

Mój ojciec jako nastoletni chłopak brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w latach 1919-1920. Po klęsce wrześniowej usiłował przedostać się na zachód, lecz został pojmany i znalazł się w obozie Auschwitz (Oświęcim). Jako żołnierz i oficer współorganizował obozowy ruch oporu i kontakty z zewnętrznym AK. W 1943r, zagrożony dekonspiracją, uciekł z obozu i wkrótce został p.o. Inspektorem Okręgu, któremu podlegał m. in. obozowy ruch oporu. W 1944r. nie dopuścił do nominacji Józefa Cyrankiewicza na komendanta tegoż ruchu. Ja urodziłem się w 1947r. Po wojnie kilkakrotnie wyrzucano nas z mieszkania na tułaczkę, w końcu ojca wsadzono do więzienia na podstawie bzdurnych oskarżeń, co zmusiło mnie i moje rodzeństwo do pracy zarobkowej, zamiast uczenia się w szkole (szkołę średnią skończyłem wieczorowo). Trudno więc posądzać mnie o sympatię do tamtej rzeczywistości. Kiedy „wybuchła” pierwsza Solidarność, wstąpiłem do niej lecz walka o zdrowie i fizyczną sprawność uniemożliwiła mi angażowanie się w jakąś działalność. Jestem, i byłem wówczas, bardzo uważnym obserwatorem życia politycznego więc wyraźnie dostrzegam co jest kłamstwem na użytek polityki i propagandy oraz urabiania opinii społecznej, a co jest prawdą i dlatego pomysł degradacji Generała Jaruzelskiego uważam za haniebny.

Nie będę opisywał Jego życiorysu, bo jest on dostępny w niezależnych źródłach, więc spróbuję opisać to, co ja dostrzegłem i zapamiętałem, a o czym się nie pisze.

Gen. W. Jaruzelski w latach 1960 – 1968 był wiceministrem obrony narodowej, a w r. 1968 został ministrem. Będąc na szczytach władzy, siłą rzeczy był wikłany w przeróżne rozgrywki frakcyjne, które w owym czasie bardzo przybrały na sile (pamiętam hasła: „kto nie z Mieciem, tego zmieciem” i „kto nie z Władziem, tego zgładziem” – oczywiście nie można tego brać dosłownie), lecz starał się zachować pewną samodzielność. Bardzo dobrze o tym świadczy usunięcie z wojska oficerów z awansu społecznego – młodszym umożliwiono uzupełnienie wykształcenia pod groźbą odesłania do cywila. Była to decyzja przeciwna postawie „doświadczonych i wypróbowanych w walce” towarzyszy, którzy wtedy sprawowali władzę. O tym nigdzie nie pisano, lecz wiem stąd, że jesienią 1968r. zostałem powołany do odbycia zasadniczej służby wojskowej i trafiłem do baterii haubic gdzie był tylko dowódca w stopniu porucznika i oficer ogniowy w stopniu ppor. Brakowało z-cy ds politycznych (odpowiednik dzisiejszego z-cy ds wychowawczych), trzech dowódców plutonów ogniowych, d-cy plutonu dowodzenia i szefa baterii. Funkcje te pełnili bardziej inteligentni żołnierze służby zasadniczej po odpowiednim przeszkoleniu – najczęściej kaprale. Ja też pełniłem jedną z tych funkcji. Był to początek tworzenia nowoczesnego wojska opartego na wiedzy i umiejętnościach a nie na bezdusznym drylu. Służbę skończyłem jesienią 1970r czyli tuż przed wydarzeniami grudniowymi. Ze zdziwieniem czytałem w prasie nazwiska generałów realizujących decyzje władz „o walce z kontrrewolucją”, bo Jaruzelskiego wśród nich nie było. Wypłynął ponownie po dojściu Gierka do władzy i zaprzestaniu represji (oficjalne informacje podają, że decyzje podejmował on kolegialnie z władzami państwa).

Ponownie stało się o nim głośno, gdy został I sekretarzem PZPR w 1981r. Był to okres bardzo trudny dla Polski – w kraju całkowite rozprężenie i bałagan, w sklepach puste półki i kartki na wszystko a wzdłuż granic wojska Układu Warszawskiego czekające na rozkaz „przyjścia z bratnią pomocą”. Jaruzelski znał na wylot dowódców tych wojsk i to jeszcze z czasów II wojny, oraz także z licznych spotkań i ćwiczeń w ramach wojsk sojuszniczych. Pamiętał Węgry w 1956, pamiętał Czechosłowację z 1968r. gdy już był ministrem i wiedział doskonale, z kim ma do czynienia i na co może liczyć. Nie raz słyszał „żarty”: wy Polacy jesteście jak rzodkiewki – z wierzchu czerwoni, w środku biali. Długo musiał przekonywać i dostarczać dowodów, że Polska sama rozwiąże swoje sprawy tak, by interwencja nie była konieczna. Dzisiaj prawica twierdzi, że groźby interwencji nie było, że to tylko komunistyczna propaganda. Zacytuję więc fragment listu czytelnika Agory z numeru nr 3/2017r.:

Dopiero z perspektywy lat uświadomiłem sobie, że stan wojenny był złem, ale złem … koniecznym. (…) Zrozumiałem to w roku 1990 podczas pobytu na Ukrainie. A na Ukrainie pije się wódkę. Ja też piłem z kuzynem żony, Lońką. I on mi opowiedział, jak to 14 września 1981 roku został zmobilizowany jako rezerwista, ponieważ wcześniej służył „w broni tankowoj w mieście Legnica w Polsze” Nie tylko on jeden został zmobilizowany, ale także wielu innych – kilka dywizji. Moczyli tyłki w namiotach nad Bugiem przez pełne 5 miesięcy. Do domu Lońka wrócił 12 lutego 1982 roku.

W roku 1981 wiedzę na temat rozlokowania armii sojuszniczych posiadał Gen. Jaruzelski nie tylko od dowództwa Układu Warszawskiego i od polskiego wywiadu. Otrzymywał także poufne informacje od wywiadu USA. Z oczywistych względów Polakom o tym nie mógł otwarcie powiedzieć, lecz dawał do zrozumienia. Stanął przed dylematem: albo stan wojenny, albo inwazja wojsk Układu Warszawskiego ze skutkami nie do oszacowania. Prawdą jest , że zrobił wszystko co mógł, aby dolegliwości były jak najmniejsze, ale nie wszystko mógł dopilnować osobiście.

Kiedy w ZSRR do władzy doszedł Michaił Gorbaczow, który dostrzegał niewydolność gospodarczą systemu sowieckiego, przed Polską otworzyła się szansa, której Jaruzelski nie zmarnował. Szkoda, że nie znamy dokumentów polskiej dyplomacji z tamtego okresu. Dzisiejsza władza pewnie je zniszczy, ale moje pokolenie pamięta wizytę Gorbaczowa w naszym kraju. Przyjęcie było transmitowane przez telewizję. W pierwszym rzędzie Dostojny Gość z małżonką Raisą i Jaruzelski z małżonką. Na scenie Andrzej Rosiewicz śpiewa radośnie piosenkę Idzie wiosna ze wschodu, której refren brzmiał: Michaił, Michaił, sztob ty oczień dołgo żył. Kamery pokazywały rozpromienionego Gorbaczowa i jego małżonkę wpatrzoną w niego z najwyższym uwielbieniem. Uściskom i zapewnieniom o całkowitym wzajemnym zrozumieniu prawie końca nie było. Był to prawdziwy majstersztyk polskiej dyplomacji. Polska demokratyzacja mogła się zacząć, lecz okazało się, że nie ma społecznego, słusznie zbuntowanego przedstawiciela. Rok 1988 to poufne rozmowy z Wałęsą, prowokacje władzy, by pobudzić strajki i protesty uzasadniające ustępstwa na rzecz Solidarności jako przedstawiciela społecznego. Gdyby Lech Wałęsa upuścił trochę powietrza ze swego ego, pewnie byśmy dowiedzieli się, jak to wszystko przebiegało. Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski już nie żyją i tylko on jest żyjącym świadkiem tamtych zdarzeń.

Gdy już doszło do przełomu, gen. Jaruzelski został prezydentem i jako zwierzchnik sił zbrojnych gwarantował bezpieczeństwo przemianom. Przecież w kraju było sporo sił zachowawczych, które chciałyby zawrócić bieg historii. Przemiany spowodowały, że polskie „rzodkiewki” szybko pozbyły się czerwonej skórki, a kiedy budowaniu demokratycznego państwa już nic nie zagrażało, we wrześniu 1990r. złożył wniosek do marszałka Sejmu o skrócenie jego kadencji i wybranie nowego prezydenta w głosowaniu powszechnym, co też się stało.

Dziwną manierą polskiej prawicy jest świętowanie klęsk narodowych, przegranych powstań i wojen, honorowanie „patriotów-idiotów” a nawet bandytów z patriotycznym szyldem w garści, a człowiek, który nie tylko uchronił Polskę przed inwazją obcych, sowieckich wojsk i niewyobrażalnymi stratami ludzkimi i materialnymi, a następnie pokonał wroga metodami dyplomatycznymi i całkowicie pokojowymi, jest traktowany jak zdrajca niegodny miana Polaka. Pewnie dlatego, że nie poległ z innymi „patriotami” na polu chwały. Gdzie tu sens?

Jerzy Chybiński

3 komentarze do “Generał

  • Myslę, że przyjdzie czas, kiedy ktoś rozliczy tych obłąkanych wnioskodawców za ich czyny, które tyle wymiernych szkód przynoszą nam ba bieżąco.

    Odpowiedz
  • Myślę, że przyjdzie czas, kiedy ci obląkani wnioskodawcy zostaną rozliczeni z całokształtu ich szkodliwej dzialalnosci.

    Odpowiedz

Skomentuj Henryk Michałowski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.