Liberalna demokracja, a religia
Zamieszczam znaleziony komentarz jednego z internautów pod pseudonimem ityle, który został dodany pod tekstem w serwisie gazeta.pl pt. „Christian Davies w „Guardianie”: Nie oceniajcie Polski po ostatnich trzech latach”.
Choć autor ityle pisze o wojnie (a bardziej o zwalczaniu przez kościół) pomiędzy kościołem katolickim, a liberalną demokracją, to uważam że kościół powinien być rozumiany szerzej – bardziej jako religię, która wydaję się być głównym hamulcem postępu technologicznego i jak i społecznego.
Treść komentarza poniżej, mam nadzieję, że autor nie będzie mieć nić przeciwko, że treść jego komentarza została zamieszona w Biuletynie Bez Tytułu.
Liberalna demokracja, z poszanowaniem mniejszości, jest śmiertelnym zagrożeniem dla hierarchicznego kościoła, w którym podstawową relacją jest poddany – władca, a nie tak, jak w liberalnej demokracji, urzędnik – obywatel. To kościół jątrzy, szczuje, kombinuje jak zniszczyć liberalną demokrację, nawet jeśli jest i piętnastu mądrych księży w Polsce, baaa, nawet szesnastu.
Oni nigdy nie odpuszczą. To, co się stało za czasów pierwszej Targowicy, powinno być przestrogą, a każdy polski prawdziwy (w sensie, rzeczywisty, normalny) patriota, a nie naziol wycierający sobie gębę polską flagą, powinien to rozumieć, znać historię i już dawno rozliczyć kościół ze zdrady. Nie zrobienie tego będzie skutkowało rozprzestrzenianiem się kościoła i doprowadzeniem do kolejnej tragedii narodowej.
Państwo polskie nie może być na raz wyznaniowe i przyjazne dla obywatela. Albo kościelny feudalizm i brak demokracji liberalnej albo demokracja liberalna i kościół w jednym szeregu razem z innymi związkami wyznaniowymi i sektami. Kościół wzmocniony przywilejami i władzą zawsze dojdzie do punktu, w którym państwo zacznie mu przeszkadzać w realizacji jego własnej, niezależnej i niekoniecznie korzystnej dla państwa, polityki.
Jeśli zaczniemy tego uczciwie uczyć swoje dzieci (nawet w domach), to pokolenie, dwa (przy założeniu braku „resetu narodowego” czyli morza krwi i stosu trupów), to za 2, 3 pokolenia będziemy częścią zachodu. Na razie jesteśmy państwem wyznaniowym, gdzieś pomiędzy wschodem i zachodem, szukającym swojej tożsamości.