eBTPolitykaSocjotechnikaSpołeczeństwo

Polityka i politycy

Kilka dni temu obejrzałem film pt. „Polityka” Patryka Vegi. Opierając się na faktach i wydarzeniach dostępnych dla wnikliwej opinii publicznej, pokazał obecną politykę i polityków niejako „od kuchni” posługując się – co artyście wolno – przejaskrawieniami i przerysowaniami, ale istota sprawy, czyli charaktery i osobowość występujących postaci została ukazana znakomicie. Dla tych ludzi najważniejsze to mieć władzę, bo to jest prestiż (nieważne, że tylko formalny) i wielkie możliwości korzystania pełnymi garściami z życia. Kompetencje to rzecz drugorzędna, jeśli jest się spolegliwym i posłusznym swoim szefom. Zresztą po co szefom kompetentni podwładni, mający jakąś wiedzę, jakieś zasady etyczne i moralne? Żeby mieć kłopot? Im potrzebni są klakierzy i potakiewicze, posłusznie wykonujący polecenia. Wszak jak jest się szefem, to wszystko wie się najlepiej. Taki styl sprawowania władzy objął wszystkie sfery życia publicznego, nie wyłączając banków, państwowych firm i wojska. Najmniej widocznym, ale najbardziej niebezpiecznym skutkiem takiej „polityki” dla bezpieczeństwa kraju było porzucenie służby wojskowej ponad trzystu generałów i pułkowników posiadających bardzo wysokie kwalifikacje nabyte na wojskowych uczelniach w USA oraz doświadczenie bojowe w międzynarodowych misjach. Na ich miejsce mianowano różnych „misiewiczów”.

W marcu br. napisałem artykuł pt. „Kto rządzi Polską” inspirowany opublikowanymi w prasie – jeszcze niezależnej – wyznaniami byłego dilera narkotyków o tym, że najliczniejsi i najbezpieczniejsi jego klienci to przedstawiciele elit społecznych, w tym posłowie (czyli politycy) oraz studenci, czyli przyszłe elity. Posłowie nie tylko ćpają, ale też nieźle piją, a wielu z nich to już nałogowi alkoholicy. Ten problem opisuje najnowszy numer tygodnika Angora w artykule pt. „Sejm na gazie”. Okazuje się, że w polskim Sejmie ustawy uchwala się pod wpływem alkoholu i nikomu to nie przeszkadza. Wszak dyskusja w naszym parlamencie jest ograniczana do półminutowych wystąpień, które nie mają znaczenia, bo ustawy pisze się gdzie indziej, a Sejm ma je tylko „klepnąć”. Do tego nie potrzeba wielkiego intelektu, tylko posłuszeństwa. Nawiasem mówiąc w polskim prawie za przyjście do pracy ”na bani” należy się dyscyplinarne zwolnienie. Taki system sprawowania władzy nie dotyczy wyłącznie PiSu. Tak funkcjonowały i funkcjonują praktycznie wszystkie partie polityczne w Polsce: jest wódz, który wszystko wie najlepiej i wszyscy mają go słuchać. Nazbyt inteligentnych i samodzielnych z partii się usuwa lub marginalizuje. Tak jest w PiS, tak jest w PO, tak było u Janusza Palikota (Biedroń wie coś o tym) i tak było w Nowoczesnej Ryszarda Petru. Silne partie trwają, ale dla nowych partii powinna to być wyraźna przestroga, bo podobne tendencje daje się zauważyć w Razem, Wiośnie, a także w SLD, która poznała byt pozaparlamentarny.

Wbrew pozorom w polskim społeczeństwie istnieje bardzo duży potencjał intelektualny i na ten potencjał partie z aspiracjami innymi, niż załapanie się „do koryta”, powinny się szeroko otworzyć, bo to pozwoli stworzyć nośny społecznie program i zaskarbić sobie sympatię społeczną. Taka otwartość ułatwi stworzenie społeczeństwa obywatelskiego, mającego wpływ na sposób sprawowania władzy a wolne media z wnikliwymi dziennikarzami zdecydowanie mogą wzmocnić społeczną kontrolę nie tylko nad rządami, ale nad całą sferą działalności publicznej. Dzisiaj wszystkie instytucje kontrolne podlegają rządowi, ich szefowie są wyznaczani przez premiera i jemu podlegają, a nad nimi jest szef partii rządzącej. Przy takiej zależności kontrola jest fikcją. Tylko presja społeczna wymusza na władzy postępowanie etyczne i zgodne z prawem. Obecna władza świetnie zdaje sobie z tego sprawę, więc robi wszystko, żeby nie dopuścić by ktoś ją kontrolował. Szefowie PiSu publicznie i bez skrępowania zapowiadają przejecie wolnych mediów by nie dopuścić do istnienia źródeł informacji innych niż PiSowsko-kościelne. Kto wtedy będzie patrzył im na ręce? Kto taką partię będzie chciał wspierać intelektualnie? Jest to droga, która – wcześniej, czy później – musi doprowadzić do upadku, bo potulne miernoty i klakierzy nie są w stanie zrobić nic dobrego, a nawet najgenialniejszy prezes partii nie jest w stanie być wszędzie i wszystko sam zrobić, czy choćby dopilnować.

Idąc za dwa tygodnie na wybory, zagłosujmy na tych, co chcą być dla nas i z nami iść w nowoczesną przyszłość, a dotychczasowych omnipotentnych prezesów wyślijmy na emeryturę. Wtedy wszystkim nam będzie żyło się lepiej i nie będziemy się wstydzić polskości w Europie.

Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.