Neoliberalizm w odwrocie
Od niedawna odczuwam pewną dozę satysfakcji.
Z nastaniem polskiej transformacji, w listach do prezydentów i premierów a także mediów, wskazywałem na błędne decyzje ekonomiczne, gospodarcze i społeczne związane z naszą transformacją i ich negatywne skutki dla społeczeństwa i polskiej gospodarki. Jeżeli były jakieś reakcje, to tylko stwierdzające słuszność obranej drogi, a najczęściej brak reakcji, czyli lekceważenie. Od 2011r. w Biuletynie Bez Tytułu Wrocławskiego Koła Racji PL (od jesieni ub.r. połączonej z T.R.) kontynuuję moje pisanie będące w opozycji do oficjalnych narracji, sterowanych „z tylnego siedzenia” przez lobby przedsiębiorców i finansistów oraz ekonomistów będących na ich usługach.
Moja satysfakcja wynika z faktu, że w mediach – w tym w Gazecie Wyborczej, będącej niemalże wyrocznią dla ludzi władzy – jest coraz więcej publikacji bardzo krytycznie oceniających dokonania ostatniego ćwierćwiecza. Oto niewielka garść przykładów:
G.W. z 17 sierpnia 2013r.: „Dlaczego Polacy zarabiają za mało? Czas na podwyżki.” Artykuł Adama Leszczyńskiego przekonuje, że nawet uwzględniając naszą wydajność, w proporcji do państw zachodnich pracujemy więcej a zarabiamy mniej.
Angora z 2 lutego 2014r.: „Co z tą Polską?”. Profesor Witold Kieżun m.in. ukazuje skandaliczne sposoby wprowadzania reform i prywatyzacji: „Program, który realizowały rządy Mazowieckiego i Bieleckiego, a faktycznie wicepremier Balcerowicz, został opracowany za granicą, przez ludzi związanych ze światowymi rynkami finansowymi. (…) Proces prywatyzacji był jednym wielkim skandalem. Sprzedawaliśmy firmy za bezcen, często za mniej, niż wynosiły honoraria, jakie za wycenę danego przedsiębiorstwa brali zagraniczni eksperci. W sumie za wycenę naszych przedsiębiorstw państwo wydało kilka miliardów dolarów.(…) 628 wielkich i nowoczesnych jak na owe czasy zakładów zbudowanych w PRLu, zostało zlikwidowanych.” Oceniając stan dzisiejszy, prof. stwierdza: „U nas coraz więcej należy do coraz mniejszej grupy. Z drugiej strony mamy ponad milion osób, które muszą utrzymać się za minimalną płacę, a 2,2 mln ludzi wegetuje poniżej minimum socjalnego”. Uzupełniając te informacje zacytuję dane z Dużego Formatu G.W. z dn. 30.04.2014r. zawarte w reportażu Marcina Wójcika pod tytułem „Bez Twarzy”: „1,5 miliona Polaków w agencjach pracy tymczasowej”. Reportaż opisuje niewolnicze stosunki pracy w zakładach zatrudniających pracowników poprzez agencje, płacąc im dużo poniżej płacy minimalnej. Nie mają oni żadnych praw pracowniczych, są wyrzucani z pracy za najmniejszy odruch niezadowolenia, a pracodawcy i agencje mają krociowe zyski.
G.W. z 24 kwietnia2014r.: „Bogactwo nie skapuje, nierówności same nie znikną”. Prof. Paweł Kozłowski przekonuje, że nierówności społeczne mają bardzo negatywny wpływ na gospodarkę. „Polska pod względem udziału płac w PKB znalazła się na szarym końcu europejskiego ogona. Świadczy to o ogromnej presji pracodawców, którzy przechwytują większość zysków. (…) Przeciętny Polak w stosunku do nakładów pracy dostaje zbyt małą pensję i przez to za mało wydaje.” (W ostatnich, kryzysowych latach polscy przedsiębiorcy odłożyli w bankach ponad 200 mld zł. nadwyżek finansowych. Ile nadwyżek wyciekło do rajów podatkowych nie wie nikt – uwaga moja).
Coraz częściej w G.W. gości ekonomista Piotr Kuczyński, który bardzo krytycznie ocenia polskich pracodawców, ich chciwość i brak jakiejkolwiek empatii w stosunku do pracowników, obwiniając ich o nie najlepszy stan naszej gospodarki. Cytowałem go w poprzednich artykułach.
Nasze rządowe elity chwalą się stale rosnącą średnią i minimalną płacą przekonując o rosnącej zamożności Polaków. Jest to półprawda, czyli całe kłamstwo. Średnią płacę windują zarobki najlepiej zarabiających, a najmniej lub wcale nie zarabiających nie wlicza się do średniej. To jest te 1,5 mln neoniewolników z agencji, 900 tys pracujących na „śmieciówkach”, ponad 2 mln bezrobotnych z zerową płacą a także pracowników małych prywatnych firm, które nie muszą składać do GUS żadnych sprawozdań. Gdyby te wszystkie zarobki doliczyć do średniej, byłaby ona o około 50% niższa. Wraz z rosnącymi statystycznie płacami, w ciągu ostatnich 10 lat dwukrotnie wzrosły łączne koszty mieszkaniowe (czynsz, opłaty za prąd, gaz, ogrzewanie itp. a w prywatnych mieszkaniach dochodzą raty kredytów mieszkaniowych), tak więc statystyczny wzrost płac wcale nie przekłada się na wzrost poziomu życia. Równocześnie polska gospodarka się rozwija, PKB rośnie podobnie jak zyski pracodawców, tylko ci,co swoją ciężką pracą tworzą ten PKB, jakoś nie mogą z tego korzystać.
Poruszane powyżej sprawy są istotne nie tylko dla społeczeństwa, lecz także dla każdego państwa jako takiego, także Polski. Cały świat śledzi i komentuje bieżące wydarzenia na Ukrainie, ale nie mówi się o genezie tych wydarzeń. Ukraina po uzyskaniu niepodległości stała się państwem oligarchicznym, gospodarka została zawłaszczona przez nielicznych a społeczeństwo było wyłącznie tanią siłą roboczą, pozbawioną podmiotowości. Władza była skorumpowana i sterowana przez układy oligarchiczno-mafijne, olbrzymie zyski były wyprowadzane za granicę a bizantyjski przepych ludzi władzy kłuł w oczy biednych Ukraińców. Dopóki władze były spolegliwe w stosunkach z Rosją, która miała tam także własne interesy, jakoś to trwało. Gdy pojawiła się mglista nadzieja na zbliżenie z Unią Europejską, ugrupowania nacjonalistyczne wsparte chwilowo przez społeczeństwo, metodą bardziej kibolską niż roztropną, obaliło niechcianą władzę i zapanował chaos wspierany i podsycany przez Rosję. Nastąpiła dezintegracja społeczeństwa: jedni widzą ratunek w Rosji, gdzie jest ład i wyższy poziom życia, inni chcą federacji a wielu uciekłoby z Ukrainy, gdyby miało gdzie.
Przykład Ukrainy powinien być dla polskich elit polityczno-gospodarczych nauczką i ostrzeżeniem. W Polsce postępuje dezintegracja społeczeństwa, ludzie zamykają się w kręgu swoich spraw, kapitał społeczny jest najniższy w Unii, połowa Polaków nie głosuje, bo nie ma na kogo i jest zniesmaczona obecną rzeczywistością. Niedawne badania wykazały, że zdecydowana większość z nas nie ma zamiaru ginąć za Polskę a 80% ludzi w wieku produkcyjnym wyjechałoby z kraju, gdyby miało zapewniony byt na obczyźnie. Do tego doprowadziły neoliberalne rządy w ciągu 25 lat transformacji oraz pazerność elit gospodarczych. Państwo ze społeczeństwem w takim stanie, przy pierwszej zawierusze historii może się rozsypać jak domek z kart.
Dla naprawy kraju nie polecam metod kibolskich (ci chcieli już obalić Tuska). Zalecam roztropność przy urnach wyborczych pamiętając, kto rządził przez ostatnią dekadę i wybrać nowych ludzi odrzucających dotychczasowe układy i metody. Pierwsza sposobność już 25 maja br.
Jerzy Chybiński