eBTPolitykaSocjotechnikaSpołeczeństwo

Płaca w PRL 30$?

Płaca w PRL 30$? Od kilkunastu lat słyszę i czytam informacje – także w internecie – jak to w Polsce socjalistycznej zarabiano średnio 30$/m-c, a obecnie zarobki przekraczają 1000$. Rozumiem, że jest to nachalna propaganda sukcesu elit rządzących, w tym Prezydenta, ale dlaczego tą bzdurę nawet obecnie powtarzają zwykli ludzie? Aby uciąć to kłamstwo, przesłałem w 2011r. do Prezydenta list, który wyjaśnia istotę sprawy a dzisiaj przedstawiam go czytelnikom Biuletynu by nie dawali się oszukiwać. Oto ten list.

Pan Prezydent Bronisław Komorowski w swoim wystąpieniu podczas 30 rocznicy powstania Solidarności powiedział rzecz zdumiewającą. Kilka miesięcy temu słyszałem tą samą bzdurę z ust jakiegoś dziennikarza czy – pożal się Boże – publicysty. Otóż powiedział on. że w PRL-u średnie zarobki w Polsce wynosiły 30 – słownie trzydzieści – dolarów. Bardzo jestem ciekaw, czy ktoś mu to podpowiedział, a on – nie wiedząc jaka jest prawda – bezmyślnie to powtórzył, czy kłamał z całą premedytacją w ramach nachalnej i kłamliwej propagandy sukcesu. Powiedział również, że po 20-tu latach rządów demokratycznych średnie zarobki w Polsce przekroczyły 1000 dolarów (nie pamiętam dokładnie wymienionej kwoty, ale była ona powyżej tysiąca).

A jak było i jest naprawdę?

Powszechne jest przekonanie, że każda półprawda to całe kłamstwo. A jak ocenić stwierdzenie, w którym prawdy jest tylko dwa procent, a 98 procent to kłamstwo?
W czasach PRL-u handel zagraniczny prowadzony był przez bardzo liczne Centrale Handlu Zagranicznego oraz przez niektóre przedsiębiorstwa o dominującej pozycji na rynku i nastawione na produkcję eksportową. Rozliczano się z Zachodem na podstawie t.zw. złotego dewizowego, który był ustalany na podstawie koszyka podstawowych towarów i usług.

W uproszczeniu polegało to na tym, że do umownego koszyka „wkładano” towary o wartości rynkowej w USA np. 100 $ i taką samą ilość takich samych towarów w Polsce i podliczano ile kosztuje taki koszyk w Polsce. Kształtowało się to od 700 do 800 złotych. Średnio w latach siedemdziesiątych około 7,50 za jednego dolara. Taki był rzeczywisty i realistyczny przelicznik dolara na złotówkę.

Wśród tych wszystkich przedsiębiorstw zajmujących się handlem dolarowym były tylko dwa przedsiębiorstwa stosujące inny przelicznik a mianowicie za jednego dolara liczyły 72 złote. Były to: Bank Polska Kasa Opieki S.A. z Pewex-em oraz Baltona działająca na Wybrzeżu (marynarze pływający po świecie i mający dolary).
W świetle powyższego przeliczmy teraz średnią płacę z połowy lat siedemdziesiątych na dolary: średnia płaca netto 4 200 zł (brutto nie było, bo podatków nie płaciliśmy) podzielona przez 7,50 = 560 $. A nie 30.

Jak to się ma do dzisiejszej płacy?

Żeby mieć prawdziwy obraz, na czym polega średnia statystyczna płaca, musimy pewne sprawy uściślić. I tak: jeśli jedna osoba zarabia 100 000 zł./m-c a dziewięć osób ma zero dochodów, to średnio wszyscy zarabiają po 10 000 zł. Taka jest rzeczywistość statystyczna. A rzeczywistość realna jest taka, że 10% jest niewyobrażalnie bogatych, a 90% jest bez środków do życia. (szkoda, że politycy nie mają tej świadomości).

Powróćmy do przeliczenia dzisiejszej płacy na dolary. Pamiętać musimy, że za PRL-u nie było takich kominów płacowych jak obecnie, a które zawyżają średnią płacę o około 20%. Dzisiaj podaje się ją brutto czyli automatycznie zawyża się o następne 20%. Biorąc to pod uwagę wychodzi na to, że średnia płaca przeciętnego pracobiorcy oscyluje wokół 2 000 zł. netto. Podzielone przez 3 (wartość dolara w dniu dzisiejszym – 3.09.2010r. – 3.07 złotego) daje 666 dolarów. Jeśli uwzględni się znaczny wzrost kosztów utrzymania mieszkania oraz konieczność utrzymania bezrobotnego członka rodziny, a także wspomożenie emeryta lub rencisty w rodzinie, to dzisiejszy poziom życia jest podobny jak w latach siedemdziesiątych. Wystarczy porównać ile towarów i usług można było nabyć za jedną pensję kiedyś, a ile dzisiaj. Okazuje się, że polska gospodarka drepce w miejscu już 45 lat, a poziom życia przeciętnego obywatela jest taki sam jak ten, który był przyczyną eksplozji niezadowolenia społecznego w latach siedemdziesiątych ub. wieku.

We wrześniu 2008 r. planowany był strajk w dawnych zakładach WROZAMET. Załoga domagała się znaczących podwyżek płac, gdyż średnia płaca pracowników na produkcji wynosiła 1200 zł. Również w Pieszycach załoga walczyła o godziwe płace planując strajk na wrzesień 2008r. Tam tkacze zarabiali 1300 zł. Przypominam płace kasjerek i innych pracowników hipermarketów. Ja sam, pracując jako specjalista zaopatrzenia i jednocześnie kierowca, zarabiałem 1500 zł. netto Czas pracy nielimitowany, nadgodziny nie płacone). Przykłady można mnożyć w nieskończoność. Jesienią 2008r. OECD opublikowała bardzo ciekawe wyniki badań na temat kształtowania się płac w państwach Unii. Porównywano, ile razy mniej zarabia 20% najbiedniejszych od 20% najbogatszych. Okazało się, że najmniejsze różnice występują w państwach skandynawskich (około 4 razy), w państwach „starej Unii” wahały się od 5 do 7 razy a w Polsce 14razy. Taka jest skala wyzysku polskiego pracownika. Gazeta Wyborcza opublikowała króciutką informację na ten temat gdzieś pod koniec gazety, jakby wstydliwie i bez komentarza. Szerzej pisało o tym NIE, ale rezonansu politycznego nie było. A szkoda, bo od zmiany tych skandalicznych proporcji zależy dalszy rozwój Polski.

Spróbuję teraz wyjaśnić istotę i sens istnienia owych dwóch firm stosujących ów przelicznik 72 zł. za dolara.

Powód pierwszy
Każda gospodarka – także polska gospodarka w czasach PRL-u – musiała i musi obecnie – kupować na rynkach światowych potrzebne surowce, komponenty, urządzenia itp. aby móc normalnie funkcjonować. Ale na rynkach światowych trzeba było płacić dolarami, a tych w Polsce brakowało. Wprawdzie posiadanie dolarów było sprzeczne z prawem i (teoretycznie) karalne, ale władza doskonale wiedziała, że obrotni Polacy mieli ich sporo. Aby zachęcić ich do odsprzedania dolarów państwu, ustalono tak korzystny przelicznik.

Powód drugi
W czasach PRL-u wyjazdy na Zachód nie były codziennością. Wyjeżdżały głównie osoby delegowane służbowo: działacze polityczni i gospodarczy wysokiego szczebla, naukowcy na międzynarodowe konferencje naukowe, ludzie kultury i sztuki itp. Taki wyjazd pociągał za sobą przydział „dewiz” czyli waluty kraju, do którego się jechało, na pokrycie kosztów przejazdów, noclegów, wyżywienia itp. Doba w hotelu to był koszt od 100 do 300 dolarów, obiad w restauracji około 30 dolarów itp. Władze starały się, by nasi delegaci nie czuli się i nie byli postrzegani jak pariasi. A Polacy są zaradni. Często zatrzymywali się u bliższej czy dalszej rodziny, znajomych, czy przyjmowali gościnę życzliwych gospodarzy. Na takiej tygodniowej delegacji (w zależności od rangi) można było zaoszczędzić nawet 1500 dolarów. Po powrocie do Polski dawało to około 100 000 zł.! Za dwa takie wyjazdy można było wybudować niezły domek. Były to „konfitury” dostępne nielicznym i do tego „swoim”. Przy zastosowaniu przelicznika rzeczywistego, takich pieniędzy by nie było.

Powód trzeci
Pewex specjalizował się w sprzedaży towarów pochodzenia zachodniego. Kupował towary po kursie rzeczywistym, a sprzedawał po kursie 72zł./dolar. Tak np. bardzo modne na początku lat siedemdziesiątych koszule „non iron” kupowane były po ok. 3 dolary czyli około 22,50 zł., a sprzedawane po 10 dolarów, czyli po 720 zł. Zysk ponad 30-tokrotny. Drenaż portfela Polaków olbrzymi, zyski Pewex-u również.

Powód czwarty
Bardzo wielu Polaków także chciało dorobić się na tej różnicy kursów, wyjeżdżając do pracy czyli „na saksy”. Trzymiesięczna praca np. przy zbiorach truskawek, winogron i innych płodów rolnych dawała zarobek około 1200 – 1500 dolarów miesięcznie (przy przeliczniku peweksowskim). Po odliczeniu kosztów własnych zostawało 3000 dolarów czyli ponad 200 000zł. to było prawie 50 średnich polskich pensji. Nic dziwnego, że chętnych było co niemiara. Ale żeby wyjechać, trzeba dostać paszport. Aby dostać paszport, trzeba było dać coś za coś, czyli: dostaniesz paszport, jak podpiszesz zobowiązanie. Za takie pieniądze prawie nikt nie odmawiał! Nawet księża. W ten sposób osiągnięto pełną inwigilację społeczeństwa przez społeczeństwo!

Dzisiaj IPN ma pełne szafy takich tajnych współpracowników i wśród zwykłych obywateli, i wśród naukowców, ludzi kultury, dawnych działaczy gospodarczych itp. Ten czwarty powód był najważniejszy!

Tak, Panie Prezydencie, wygląda cała prawda o „zarobkach w wysokości 30 dolarów miesięcznie.”
Jerzy Chybiński

Jeden komentarz do “Płaca w PRL 30$?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.