Prezydencie do szkoły!
Tej, gdzie prawdy uczą.
Prezydent A. Duda niedawno publicznie powiedział (transmitowała Kur-skiego TVP):
Miejmy tego świadomość, że dzisiaj dzieci i wnuki zdrajców Rzeczypospolitej, którzy walczyli o utrzymanie sowieckiej dominacji nad Polską zajmują wiele eksponowanych stanowisk w różnych miejscach. Nigdy nie będą chcieli się zgodzić na to, żeby prawda o wyczynach ich ojców, dziadków i pradziadków zdominowała polską narrację historyczną, będą zawsze przeciwko temu walczyli.
Z tej wypowiedzi wynika zdumiewający fakt że obiektywnych (prawdziwych) historii Polski może być nieskończenie wiele, bo każdy może mieć własną narracje historyczną i twierdzić że tylko jego jest prawdziwa. Otóż Panie Prezydencie – prawdziwa historia jest tylko jedna, a jakiekolwiek narracje to tylko subiektywna interpretacja.
Słuchając Pańskiej wypowiedzi zrozumiałem, że dotyczy ona głównie okresu powojennego, ale słowa o pradziadkach wskazują, że sięgał Pan myślą do czasów wcześniejszych, dlatego w dalszej części tego artykułu i do tamtych czasów wrócę.
W roku 1945 decyzją Wielkiej Trójki Europę podzielono na dwie strefy wpływów: zachodnią kapitalistyczną, oraz wschodnią tzw socjalistyczna, w której Związkowi Radzieckiemu zostawiono wolna rękę. Stalinowi marzyła się zemsta na Polsce za klęskę 1920 roku, polegająca na włączeniu jej do ZSRR jako Polska Socjalistyczna Republika Radziecka. Polscy działacze komunistyczni (przetrzebieni przez Stalina w 1938r.) z Wandą Wasilewską na czele przekonali go, że Polska pod rządami polskich komunistów będzie mocnym i trwałym członkiem obozu państw socjalistycznych. Polakom – bez względu na przekonania polityczne – pozostało zgodzić się albo na ograniczoną niepodległość, albo – dzięki beznadziejnej walce – nawet taką niepodległość stracić. Trzeciej możliwości nie było, bo Zachód miał dość wojny i tak jak w roku 39 nie chciał bić się za Gdańsk, tak w 45 r. nie chciał bić się z potężnym ZSRR za Polskę. Tak więc – pomijając różne sympatie i antypatie, ale kierując się zdrowym rozsądkiem i realizmem – w latach czterdziestych walka lewicy w kraju toczyła się o utrzymanie częściowej niepodległości, natomiast walka „żołnierzy wyklętych” mogła skończyć się wyłącznie włączeniem Polski do ZSRR. Tą oczywistość rozumiał Rzad Na Uchodźstwie w Londynie włącznie z Naczelnym Wodzem i dlatego wydal rozkaz (powtórzony przez naczelnego dowódcę AK w kraju) o rozwiązaniu Armii Krajowej, zalecał czynne włączenie się w odbudowę kraju a walkę o niepodległość prowadzić wyłącznie metodami politycznymi.Szerzej pisałem o tym w artykule „Żołnierze wyklęci i PiS” w dniu 1.III.2016r. Ten dylemat wyraźnie pokazuje że patriotyzm musi być rozumny! Najbardziej bohaterscy „patrioci-idioci”mogą tylko zaszkodzić!
Jest rzeczą oczywistą, ze metody stosowane na wzór stalinowskich nie mogły się podobać, tym bardziej że „władza absolutna demoralizuje absolutnie” i popełniono wiele zbrodni, których nie można usprawiedliwić ówczesną sytuacją – chyba tylko ogólnym zdziczeniem spowodowanym wojną. Z drugiej strony odbudowa kraju i przebudowa ustrojowa, korzystna – teoretycznie – dla zdecydowanej większości Polaków, wymagała pokoju i spokoju oraz współdziałania wszystkich sił społecznych. Ponieważ w tamtym okresie trudno było o pokojową koegzystencję z walczącym podziemiem i bandami UPA, władza musiała stworzyć jakiś aparat dla utrzymania tak potrzebnego pokoju i spokoju (Urząd Bezpieczeństwa Publicznego), który musiał także dać dowody Sowietom, że socjalizm w Polsce nie jest zagrożony.
W świetle powyższego pytam Pana Prezydenta: kogo z całkowicie czystym sumieniem należy zaliczyć do zdrajców?
Po zacytowanym wystąpieniu A. Dudy znalazłem w internecie wiele wypowiedzi oburzonych Polaków, z których zacytuję dwie najbardziej wyważone:
1. Czołgał się w błocie, pośród świstających kul, w przerwie z tęsknotą śpiewał: „czy stąd niedaleko już do grających wierzb, malowanych wzgórz?” Strzelał i strzelano do niego, a kulom się nie kłaniał… Po tej morderczej zawierusze powrócił do swoich… Zastał ich żywych. Zabrał się do ciężkiej pracy! Kilkadziesiąt lat później nazwał Pan jego potomków potomkami zdrajcy! Jakby zapomniał Pan, Panie Prezydencie, o tym że nowy porządek w Europie po II wojnie światowej był wynikiem umowy pomiędzy zwycięskimi mocarstwami! Oskarża Pan biedaków, którzy przeszli przez piekło o zdradę oraz o przekazanie jej w genach jego potomkom. Wiele Pan wie, ale życia Pan nie poznał. ks. Stanisław Walczak.
2. Nic dodać, nic ująć księże Stanisławie, dlatego powtórzę za Papieżem Franciszkiem, że „lepiej być uczciwym ateistą, niż katolikiem hipokrytą.” Serdecznie pozdrawiam.
Wszyscy, którzy dźwigali kraj z ruin, odbudowali Warszawę i inne zrujnowane miasta, odbudowali i rozwijali przemysł, działali pod kierownictwem PZPR i – często mimo woli – umacniali PRL. A jak ocenić tych, którzy pilnowali, by nikt nie przeszkadzał w tej pracy? Było wśród nich wielu „nawiedzonych ortodoksów” i ich zbrodnie należy ujawniać i piętnować ale zbiorowe karanie wszystkich jest tożsame z postępowaniem Stalina i jego siepaczy.
Zgodnie z zapowiedzią wracam do czasów wcześniejszych. Wśród obelg rzucanych przez Pana i przez ludzi piastujących najwyższe funkcje, najczęściej przewija się „Targowica”, która jest synonimem zdrady narodowej i państwowej. I to jest prawda. Targowica zdradziła naród. Dążeniem Sejmu Czteroletniego było zreformowanie kraju zgodnie z zachodnioeuropejskimi trendami wolności, równości i braterstwa, a przede wszystkim zniesienie feudalnego niewolnictwa chłopów. Siły zachowawcze – pod pozorem zachowania „tradycji i wiary” zawiązały Targowicę, by do tych zmian nie dopuścić. Tylko nikt dzisiaj nie chce powiedzieć, kto był w tej Targowicy. Więc ja powiem: Targowica to król Poniatowski (odpowiednik prezydenta), ministrowie rządu, magnateria i najwyżsi hierarchowie kościoła katolickiego! Podczas obrony Warszawy u schyłku powstania kościuszkowskiego, złapano prymasa Poniatowskiego (brat króla) podczas próby przekazania wojskom carskim dokumentów wskazujących najsłabsze punkty obrony. Nie zawisł na szubienicy, bo zdążył się otruć. Jeden z pojmanych biskupów, oskarżony o zdradę za carskie pieniądze, przyznał, że „kocham karty i dziewczynki, a to kosztuje…” Nie mówi się o głównej przyczynie zdrady: to ówczesny papież, sowicie opłacony przez carycę Katarzynę, kazał kościołowi polskiemu i wszystkim wiernym oddać się pod władzę Rosji. Wiec gdzie jest zapoczątkowany ten gen zdrady? Czy wiedział Pan o tym, gdy się o nim wypowiadał? Czy wiedział Pan, kto wchodził w skład tamtej Targowicy, gdy obrażał Pan swoich przeciwników politycznych? Możliwości są dwie: albo Pan nie zna historii własnego państwa i trzeba się trochę poduczyć, albo jest Pan katolikiem hipokrytą.
To, co napisałem powyżej, nie jest „narracją historyczną” tylko obiektywną prawdą historyczną. Tej prawdy nie zmaże tworzenie nowej „polityki historycznej”, tylko jeszcze bardziej spolaryzuje społeczeństwo, a takim spolaryzowanym społeczeństwem nie sposób rządzić demokratycznie, lecz wyłącznie twardą dyktaturą.
Czy o to chodzi obecnej władzy?
Jerzy Chybiński