eBTEkonomiaPolitykaSpołeczeństwo

Mieszkaniowych problemów cd.

Od czasu gdy piszę artykuły dla Biuletynu, problemom mieszkaniowym poświęciłem kilka artykułów, ale temat jest wciąż aktualny i nie widać sensownych propozycji jego rozwiązania. Od końca II Wojny Światowej Polska miała dwa okresy, gdy wielkość budownictwa mieszkaniowego była niezwykle wysoka. Pierwszy okres bezpośrednio po wojnie, gdy trzeba było odbudować kraj po ogromnych zniszczeniach. Tamtego tempa budownictwa nigdy więcej nie udało się osiągnąć. Drugi okres to lata siedemdziesiąte ub. wieku, czyli dekada gierkowska. Postawiono wówczas na tak zwane fabryki domów, czyli wielki blok i wielką płytę, naśladując ówczesne tendencje zachodnie. Była to w tamtym czasie najszybsza technologia, a musiano się śpieszyć, bo powojenny wyż demograficzny wkraczał w dorosłe życie (około 10 mln młodych ludzi) i musiał gdzieś mieszkać. Ten boom mieszkaniowy trwał siedem lat (do końca rządów Gierka) i choć budowano łącznie z budownictwem indywidualnym prawie 300 000 mieszkań rocznie, wszystkich potrzeb nie można było w tak krótkim czasie zaspokoić.

Gdy Polska wkroczyła w okres kapitalizmu neoliberalnego, mieszkania stały się towarem luksusowym, na który stać jest tylko albo ludzi bardzo zamożnych, albo tych, którzy mają odpowiednią zdolność kredytową, czyli nie więcej jak 30% społeczeństwa. Dla najbogatszych mieszkanie stało się formą lokaty kapitału z możliwością odpisu kosztów zakupu mieszkania od należnego podatku. Większość tych mieszkań jest przeznaczana pod wynajem z rynkowymi czynszami, na które mogą pozwolić sobie ludzie z dochodami na poziomie średniej krajowej. We Wrocławiu są domy, w których zamieszkana jest połowa mieszkań (w innych miastach pewnie też) a jednocześnie szacuje się, że dla zaspokojenie wszystkich potrzeb mieszkaniowych potrzeba wybudować ich od 2,5 do 3 mln, nie licząc potrzeb remontowych, także przy pomocy buldożera. Wszystkie rządy forsują tezę, że Polacy powinni mieszkania wynajmować a nie kupować, bo to zwiększa mobilność w poszukiwaniu pracy, podobnie jak to jest na Zachodzie. Wprowadza się różne programy mieszkaniowe jak Mieszkanie dla Młodych czy obecnie Mieszkanie + z obniżonym czynszem w stosunku do rynkowego, a efekty są połowiczne albo marne. Moim zdaniem wszystkie te programy tworzą ludzie całkowicie oderwani od rzeczywistości tych ludzi, którym mieszkanie jest najbardziej potrzebne a szanse na nie mają niewielkie albo żadne. Głównym „grzechem” decydentów jest operowanie średnią płacą jako podstawą do podejmowania decyzji. Pozwolę sobie ponownie przypomnieć, jak średnia płaca może być zupełnie absurdalna: jeśli jedna osoba zarabia 100 tys/mc, a dziewięć osób ma zerowe dochody, to średnia płaca tej grupy wynosi 10 tys. na osobę. Podejmowanie jakichkolwiek decyzji dla tej grupy w oparciu o taką średnią jest zupełnym idiotyzmem (szerzej pisałem o tym w artykule pt. „GUS a wzrost poziomu życia). Żeby sensownie planować rozwiązanie problemu mieszkaniowego w sytuacji gdy mieszkanie jest towarem, trzeba realistycznie widzieć problemy z tym związane.

Postulowanie, by wynajmować mieszkania zamiast kupować jest całkowicie oderwane od stworzonych przez władze realiów. Czterdzieści lat płacenia czynszu to koszt zakupu trzech mieszkań. W momencie przejścia na emeryturę taki najemca zostaje bez dachu nad głową, bo za obecne emerytury żadnego mieszkania nie wynajmie, a mieszkań socjalnych brak. Na taki krok może zdecydować się osoba zupełnie bezmyślna, pomijając fakt, że osoby bezmyślne żyją z zasiłków i na czynsz ich nie stać.

Jeśli traktuje się mieszkanie jako towar w obrocie handlowym, to nie można zapominać o elementarnym prawie ekonomicznym mówiącym że podaż jest równa popytowi. Wynika z tego jasny wniosek: mieszkań zbuduje się tyle, ile klienci chcą, lub są w stanie kupić. Takich ludzi w Polsce jest – jak podałem wyżej – około 30% pracujących a reszta jest skazana na daleko idącą pomoc państwa. Jeśli chcemy brać przykład z państw zachodnich, to musimy przede wszystkim stworzyć podobne relacje płacowo-cenowe. Tam rządy budują mieszkania komunalne o zróżnicowanym, lecz i tak wysokim standardzie, dostosowanym do możliwości najemcy, któremu po zapłaceniu czynszu zostaje tyle pieniędzy, że stać go na normalne życie, utrzymanie rodziny, samochód, wczasy itp. a emerytura też starcza na czynsz i godne życie.

W Polsce doprowadzono do olbrzymiego rozwarstwienia dochodów, bo państwo nad tym nie tylko nie panowało, ale wręcz realizowało żądania i postulaty najbogatszych by mogli bogacić się kosztem pracowników i kosztem kraju. Dopóki nie ucywilizuje się stosunków między pracodawcą a pracownikiem i nie ograniczy się trwonienia pieniędzy budżetowych, co ma istotny wpływ na te stosunki – bo oszczędności budżetowe pozwolą zmniejszyć podatki pracownikom i pracodawcom a pracodawcy będą mieli możliwość podnieść płace pracownikom – dopóty niewiele się zmieni tak w sprawie podaży mieszkań jak i w wielu innych sprawach.

Aby to zrealizować, potrzebny jest mądry Sejm, mądry rząd i mądrzy wyborcy, którzy do tego doprowadzą. Czy Polacy są na tyle mądrzy, by dali radę temu zadaniu?

Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.