eBTPolitykaSocjotechnikaSolidarnośćSpołeczeństwo

13 Grudnia

13 grudnia 1981 r. pozostanie na zawsze w pamięci Polaków. Nie tylko tych, którzy to przeżyli, ale także tych, którzy urodzili się później, bo znają tamte wydarzenia z relacji rodziców, z mediów, z corocznych obchodów transmitowanych przez telewizję, z komentarzy różnych publicystów, historyków czy wreszcie z publikowanych relacji bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń. Okres poprzedzający Tamten Grudzień, czyli rok1980 i 1981 to czas wielkiej nadziei na lepszą przyszłość, okres euforii że jednak można zmieniać Polskę na lepszą, to 10 mln. członków Solidarności, w której niemałą część stanowili członkowie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, to czas zjednoczenia Narodu w walce o lepsze jutro, ale i czas lęku: wejdą, czy nie wejdą? (tak naprawdę to byli od 1945r.). Ten lęk towarzyszył nie tylko ludziom Solidarności, ale także ludziom władzy. Pamiętaliśmy przecież krwawo stłumiony przez wojska radzieckie bunt ludności NRD na początku jego istnienia (mało kto o nim wie), pamiętamy marsz wojsk radzieckich na Warszawę w czerwcu 1956r. zatrzymany przez Gomułkę zapewnieniami, że socjalizm w Polsce nie jest i nie będzie zagrożony, pamiętamy Październik 1956 na Węgrzech, gdzie wojska radzieckie we krwi utopiły bunt Węgrów, pamiętamy wreszcie „bratnią pomoc” wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r.

Nie jest moim zamiarem opisywanie tamtych wydarzeń, bo i moja wiedza jest dość szczątkowa, i coroczne publikacje medialne opisują tamten czas bardzo dokładnie. Mnie interesuje inny fenomen: w miarę upływu lat występują zupełnie różne, nawet skrajnie różne oceny i tamtych, i późniejszych wydarzeń, jak choćby Stan Wojenny i intencje Generała Wojciecha Jaruzelskiego, Okrągły Stół, transformacja ustrojowa pod ochronnym parasolem Solidarności, czy wreszcie ocena samego Lecha Wałęsy: bohater, czy zdrajca i agent komunistyczny? Przyznam, że jestem tym mocno zniesmaczony, bo co partia polityczna i jej wódz, to inna narracja historyczna i inna ocena. W najgorszej sytuacji jest młode pokolenie, które z natury swojej kieruje się emocjami i radykalizmem, bo w zależności od tego co usłyszy czy przeczyta, tam kieruje swoje emocje, zazwyczaj bez sprawdzania narratora. Partie wykorzystują to bez skrupułów, szczególnie gdy mają władzę i kontrolują główne środki przekazu. Jaskrawym przykładem takiego działania była audycja nadana 13 grudnia br. w programie pierwszym TVP zaraz po Wiadomościach.

Tematem był oczywiście Stan Wojenny a najważniejszym motywem było udowodnienie że wojska radzieckie nie miały zamiaru wkraczać do Polski a Jaruzelski to bandyta.

Audycję prowadziło dwóch panów przedstawionych jako historycy. Pokazano autentyczną brutalność oddziałów ZOMO i MO ale nie pokazano działań mniej brutalnych a nawet bratania się zomowców z demonstrantami. Rozumiem – nakaz propagandy, by obraz był jednoznaczny. Najważniejsze było jednak pokazanie dokumentów pisanych cyrylicą przez najwyższych dowódców wojskowych oraz funkcjonariuszy państwowych najwyższego szczebla, w których osoby te wyrażały opinie o niecelowości interwencji militarnych w Polsce w 1981r. Jestem pod wielkim wrażeniem sprawności polskich służb specjalnych, którym udało się wydobyć z tajnych radzieckich archiwów wojskowych tak istotne z punktu widzenia władz PiS dokumenty… No ale przejdźmy do meritum sprawy. Panowie historycy zapewne doskonale znają historię i wiedzą, że w ZSRR panował system totalitarny, podobnie jak totalitarny system panował we Włoszech Mussoliniego i Niemczech Hitlera. Wie o tym cała Polska i nie ma dnia by TV Kurskiego o tym nie przypominała. System autorytarny ma to do siebie, że jedyną wykładnią prawdy, słuszności i mądrości jest wykładnia dokonywana przez wodza. W otoczeniu wodza nigdy nie ma ludzi, którzy śmią mieć inne zdanie, bo natychmiast są usuwani. Wódz jednego dnia ma takie zdanie a drugiego „w związku z nowymi okolicznościami” ma inne zdanie i to inne zdanie jest obowiązującą wykładnią dla całej kamaryli. Najlepszym dowodem na takie stosunki na szczytach autorytarnej władzy jest sytuacja jaka miała miejsce kilka dni temu w – podobno – demokratycznym kraju: przed południem opozycja składa wniosek o wotum nieufności dla urzędującej premier. Wódz ma w danej chwili inne zdanie, w związku z tym wszyscy posłowie mają takie same zdania i odwołanie premierki odpada. Po południu wódz zmienia zdanie i ci sami posłowie potulnie głosują odwrotnie niż przed południem i odwołują panią premier. Jeżeli w demokratycznym kraju posłowie – przedstawiciele narodu – zawsze mają takie zdanie jakie w danej chwili ma wódz to w kraju autorytarnym mogą trwać przy własnym zdaniu?

Pytam więc panów historyków: jaką wartość i jaką stałość mają opinie członków kamaryli wodza pisane pod jego zapotrzebowanie w danej chwili? Kamaryla zawsze będzie robić to co im się każe, czego kolejnym dowodem są słowa pani poseł z tytułem profesora prawa podczas głosowania nad niekonstytucyjnymi ustawami: „Jestem przekonana że ta ustawa jest sprzeczna z konstytucją, ale głosowałam zgodnie z umową partyjną” (czytaj: zgodnie z decyzją wodza).

Powyższe wywody jednoznacznie wskazują, że liczenie na to, że w roku 1981 lub 1982 Breżniew nie wysłałby wojsk dla „zrobienia porządku w bratniej Polsce” jest zwyczajną ułudą. Wtedy każdy scenariusz był możliwy.

W roku 1981 byłem wrogiem Generała Jaruzelskiego, ale z biegiem lat zmieniłem zdanie. Dziś uważam, że Generał uratował Polskę, czemu dałem wyraz w artykule pt. „Generał”. On, w przeciwieństwie do innych przywódców nie był wodzem.

Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.