eBTPolityka

Rocznica stanu wojennego


 Pod koniec lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku polskiespołeczeństwo pokazało władzy swoje niezadowolenie z niskiego poziomu życia oraz z braku wolności. Strajki w całym kraju wymusiły na władzy podpisanie porozumień sierpniowych, które zalegalizowały Solidarność jako w pełni niezależny i samorządny związek zawodowy, który stworzyli i stanęli na jego czele wspaniali i odważni ludzie z Lechem Wałęsą na czele. Należało do niego około 10 mln ludzi, w tym około 1 mln członków PZPR. Polska w owym czasie należała do wojskowego Układu Warszawskiego, podporządkowanego całkowicie władzom ZSRR, które bardzo nieprzychylnie obserwowały wydarzenia w Polsce. Mimo niekorzystnej sytuacji geopolitycznej, mimo represji władz i stanu wojennego, przywódcy Solidarności „zeszli do podziemia” i kontynuowali działalność wydawniczą i propagandową. Społeczeństwo polskie spontanicznie protestowało na ulicach przeciw działaniom władz nie zważając na represje.

Wydarzenia w Polsce były z uwagą obserwowane przez cały świata zyskując podziw i uznanie, ale także rozbudziły marzenia i aspiracje ludzi w innych krajach t.zw. Demoludów, nawet w Związku Radzieckim. To na bazie polskich oczekiwań zrodziła się gorbaczowska pierestrojka (Gorbaczow – I Sekretarz KPZR po Breżniewie) i otworzyła drogę do przemian oficjalnie rozpoczętych w naszym kraju 4 czerwca 1989 roku. Dzięki odwadze i determinacji przywódców Solidarności Polska stała się w pełni wolnym krajem. To za jej przykładem inne państwa t.zw Demokracji Ludowej zrzuciły krępujące więzy i weszły na drogę budowania liberalnej demokracji i gospodarki rynkowej (z różnym skutkiem i popełniając błędy, ale na własny rachunek). Dzięki znanym oraz anonimowym działaczom Solidarności z lat osiemdziesiątych, popieranym przez większość społeczeństwa, należymy do NATO i Unii Europejskiej i zapomnieliśmy o granicach między europejskimi państwami (choć większość Polaków nie może swobodnie podróżować z powodów ekonomicznych).

 Pamiętajmy jednak, że to wszystko nie stałoby się, gdyby doszło do interwencji w Polsce państw Układu Warszawskiego. Najgłośniej zaprzeczają takiej możliwości ci, co tamtych czasów nie pamiętają, bo byli za młodzi, albo ich jeszcze na świecie nie było oraz ci, co nie mieli dostępu do jakichkolwiek tajnych informacji na ten temat. Rok temu w rządowej telewizji posunięto się nawet do sfałszowania dokumentów, by jakoś podeprzeć swoją tezę o braku zagrożenia interwencją (patrz: mój artykuł pt: „13grudnia” z 17.12 2017r. w Biuletynie). A jak było naprawdę?

W artykule pod tytułem „Generał” cytowałem – opublikowany w Angorze – list pewnego Polaka, który był (już po stanie wojennym) na Ukrainie u rodziny i od kuzyna dowiedział się, że ten był zmobilizowany jesienią 1981 roku i prawie do wiosny roku następnego ze swoją jednostką czołgów w składzie dywizji, przy granicy z Polską, czekał na rozkazy do interwencji. Ponownie w Angorze, w nr14 z 2018 roku, pewien emerytowany oficer, pod wpływem mojego artykułu „Generał”, opisał – między innymi – swoje doświadczenia z pobytu na Akademii Sztabu Generalnego w Moskwie w latach osiemdziesiątych. Spotkał tam poznanego w Polsce na wspólnych ćwiczeniach radzieckiego oficera, który zaprosił go do swojego domu, obiecując niespodziankę. Zastał tam majora świetnie mówiącego po polsku, który pogratulował polskiemu wojsku za działania, które uratowały nasz kraj przed interwencją wojsk Układu Warszawskiego (chodziło o stan wojenny), Za obietnicę dochowania tajemnicy opowiedział, że był w składzie jednostki ulokowanej na Białorusi, która składała się z żołnierzy świetnie mówiących po polsku, a która miała za zadanie – w razie interwencji – przyjechać do nas trochę wcześniej i przebrana w polskie mundury, opanować gmach telewizji na Woronicza w Warszawie (zielone ludziki?). Dzięki wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, do interwencji nie doszło. Ów polski emerytowany oficer uznał Generała Wojciecha Jaruzelskiego za największego męża stanu, który ocalił Polskę przed straszną katastrofą.

Zgadzam się z nim całkowicie i nie wyobrażam sobie, co byłoby z naszym krajem, gdyby Generał odpuścił stan wojenny. Na pewno cały wysiłek Solidarności i ich wielkich i małych członków poszedłby na marne, a oni – w najlepszym razie – witaliby się z białymi niedźwiedziami. Że tak się nie stało i kraj mógł pójść własną drogą, zawdzięczamy Generałowi Wojciechowi Jaruzelskiemu.

Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.