Milczenie! To też zbrodnia!
Ogólnopolskie media w Polsce oburzone są działaniami kościoła katolickiego po publikacji filmu braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”. Mnie oburza fakt, że dopiero teraz! Gdzie były te wszystkie gadające mądre telewizyjne i prasowe gęby wcześniej?
Dopiero od kilku lat zauważalny jest wzrost doniesień medialnych o przypadkach molestowania nieletnich przez ludzi kościoła. Co więcej, pedofile w sutannach są w końcu skazywani przez sądy w Polsce. Są zarzuty prokuratorskie! Wcześniej nie było to takie oczywiste.
Dla większości Polaków tygodniki „Nie” i „Fakty i Mity” są szmatławcami. Ale już od lat 90 „Nie”, a później „FiM”, donosiły o przenosinach pedofilów z parafii do parafii. Wtedy, ogólnopolskie media nie raczyły się nad tym pokłonić. A artykuły „Nie” i „FiM” odkrywały mechanizm ukrywania pedofilów wśród kleru. Nikomu to nie przeszkadzało! Duże ogólnopolskie media miały to gdzieś. Gdyby wcześniej się tym tematem zajęły, wiele ofiar uniknęłoby cierpienia, albo szybciej doszłyby swoich praw! Uważam, że duże korporacje medialne – niby niezależne – są tak samo winne, jak hierarchowie przenoszący pedofilów! Winię ich za milczenie!
Dopiero, gdy poważany dziennikarz – Tomasz Sekielski – zajął się tematem, media ogólnopolskie zawyły! Nawet tak znana persona w świecie dziennikarskim, musiała zbierać środki w internecie, aby zrealizować dokument. Co jakiś czas media donosiły, że twórca dokumentu zbiera środki na dokończenie filmu. Ale burza rozpoczęła się dopiero wtedy, gdy okazało się że film ma publikę. Duża publikę! Na dzień dzisiejszy 21mln indywidualnych odsłon.
„Mapa kościelnej pedofilii i przemocy seksualnej w Polsce” przygotowana przez Fundację „Nie lękajcie się” to zapewne czubek góry lodowej, a po filmie „Tylko nie mów nikomu” coraz więcej ludzi odważy się ujawnić. Ale trzeba uściślić. Wszystkie dotychczas zgromadzone dowody przez Fundację, to także dowody, bezczynności „niezależnych” ogólnopolskich mediów!
Osobiście cieszę się z tej burzy medialnej, może w końcu w Polsce zapanuje normalność. Szczególnie, gdy w końcu pokrzywdzeni odważyli się mówić. Być może to ułuda?
Abp Depo zamiast odprawić msze w intencji ofiar, odprawia mszę ekspiacyjną za zniewagę Chrystusa i Maryi. Chodzi pewnie o dodanie tęczy, do kopi obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej? W trakcie homilii abp Depo uraczył nas takimi oto słowami:
(…) Woła się o usuwanie pomników św. Jana Pawła II z przestrzeni publicznej, oskarżając go o tuszowanie zła poszczególnych duchownych i narzucanie nam odpowiedzialności zbiorowej i całego Kościoła za czyny poszczególnych przestępców. Nie dajmy się wciągnąć w pułapkę, bo kultura chrześcijańska nie zna odpowiedzialności zbiorowej. Takie formy odpowiedzialności zbiorowej są charakterystyczne dla Azji czy totalitaryzmów komunistycznych, nazistowskich czy wolnościowych. (…) /Źródło/
Co zatem muszą myśleć potomkowie Waldensów, czy Albigensów – o ile jeszcze tacy żyją – jak ich przodków wyrzynano w imię odpowiedzialności zbiorowej? Palono całe wioski, ginęli wszyscy – nawet dzieci – w imię odpowiedzialności zbiorowej! Czy definicja abp Depo pasuje też do kościoła katolickiego? Czy kościół katolicki wzywając z ambon do mordowania całych populacji, nie zachował się jak komuniści i naziści? Kościół zastosował właśnie odpowiedzialność zbiorową, nawołując do krucjat. Nie pochylił się nad jednostką, czy jest dobra, czy zła? Uznał, że cała populacja innej religii jest zła! Wycięcie w pień całych wiosek nie wygląda mi raczej na działanie jednostkowe?
Na początku lat 90 – będąc uczniem szkoły podstawowej – byłem prawdopodobnie świadkiem próby pedofilskiej kapłana kościoła katolickiego na moim przyjacielu. Podczas przerwy – stojąc z boku, z zaciekawieniem przyglądałem się rozmowie katechetki z księdzem. W pewnym momencie ksiądz wskazał na ładnego blondyna z dużymi niebieskimi oczkami. Katechetka pobiegła do szkolnego kolegi, chwyciła go za rękę i jak zwierzę prowadzone na rzeź zaprowadziła go do księdza. Ten tylko pogłaskał go po głowie, coś tam do niego powiedział.
Gdy niedawno powiedziałem przyjacielowi o tej sytuacji (on jej nie pamiętał!), przyznał mi „że coś było na rzeczy”. Okazało się, że tak jak nigdy nie udzielał się w kościele, jego rodzice zaczęli dostawać listy z parafii zachęcające do uczestnictwa młodego chłopaka w życiu kościoła. Ponoć proponowali mu bycie ministrantem, uczestnictwo w wyjazdach organizowanych przez parafię itd. Nie wiem ile to trwało, ale dzięki Bogu rodzice przyjaciela nie zareagowali na listy i prośby. Po jakimś czasie próby wciągnięcia chłopaka ustały. W innym przypadku podejrzewam, że do mapy Fundacji „Nie lękajcie się” trzeba by było dodać następny punkt.
Opowiedziałem tą historię dlatego, aby pokazać mechanizm – zapewne jeden z wielu – zdobywania ofiar. W historii tej, porażająca jest służalczość katechetki, pedagoga, która dostarcza chłopaka wskazanego przez księdza. Gdy dobrze poszuka się w pamięci, wrócą nam, dorosłym już ludziom podobne scenki. Czy rzeczywiście była to próba pedofilska? Tego nigdy się nie dowiemy, z całym szczęściem dla mojego przyjaciela.