eBTEkonomiaPolitykaSpołeczeństwo

Światełko w tunelu ekonomicznym

Od początków mojego pisania do Biuletynu Bez Tytułu piętnuję neoliberalizm ekonomiczny, na którym nasze „elity gospodarcze” oparły transformację ustrojową. Wprawdzie w pierwszej dekadzie XXI wieku państwa zachodnie zaczęły dość śmiało od niego odchodzić, lecz w Polsce zaczęto z niego nieśmiało rezygnować dopiero po 2015 roku (robiąc wiele błędów), przy okazji rujnując wymiar sprawiedliwości, zasady demokracji, państwo obywatelskie, zawłaszczając do celów propagandowych media publiczne oraz na spółkę z Kościołem – za jego poparcie – zaczęto zmieniać prawo na takie, jakie obowiązywało 100 lat temu z nadrzędnością prawa kościelnego (początki państwa wyznaniowego).

Jeszcze wcześniej, bo w roku 2006 przesłałem ówczesnemu premierowi K. Marcinkiewiczowi i prezydentowi L. Kaczyńskiemu moje obszerne opracowanie pokazujące polską rzeczywistość widzianą oczami „przeciętnego zjadacza chleba”. Piętnowałem w nim tezę L. Balcerowicza twierdzącego, że „im więcej zaoszczędzi się na płacach, tym więcej będzie na rozwój”, co znaczyło tyle, że im mniej pracownicy (klienci) będą kupować, tym więcej będzie się produkować, co jest ekonomiczna bzdurą, a którą w Polsce ponad dwadzieścia lat realizowano. Krytykowałem ustawienie gospodarki pod maksymalizację zysku pracodawcy i deprecjonowanie znaczenia pracownika, który – de facto – tworzy dochód narodowy. Pokazywałem cały szereg innych innych – nie tylko ekonomicznych – absurdów spowalniających rozwój kraju i utrzymujących w biedzie większość społeczeństwa. Pisałem także do Prezydenta A. Kwaśniewskiego, lecz było to też „rzucanie grochu o ścianę” czyli bez odzewu. A przecież i państwo, i jego gospodarka, służba zdrowia i inne, nie mogą istnieć same dla siebie, lecz mają służyć całemu społeczeństwu i przez to społeczeństwo mają być realizowane pod kierunkiem rządu wybranego przez to społeczeństwo. Wydawało mi się to takie oczywiste, tym bardziej że większość Polaków tego oczekuje. Aż wreszcie doczekałem się światełka w oddali, bo aż w Nowej Zelandii. Napisał o tym Maciej Jarkowiec w Gazecie Wyborczej pod koniec lipca br. Podstawą nowego myślenia o organizacji państwa i służebnej roli gospodarki dla społeczeństwa jest odrzucenie Produktu Krajowego Brutto jako miernika prawidłowości tejże organizacji. No bo rzeczywiście: wyobraźmy sobie, że jedna fabryka produkuje samochody tworząc jakiś tam PKB. Druga fabryka demontuje te samochody i jako złom wysyła do huty, co też jest tworzeniem PKB. Huta przetapia złom, przerabia na proste fabrykaty tworząc PKB i przesyła do fabryki produkującej części składowe do samochodów, która także tworzy PKB. Potem wysyła je do fabryki montującej samochody, która daje kolejny PKB i z powrotem przesyła je do demontażu. Kółko się kręci, PKB rośnie, tylko nikt nic z tego nie ma, a jedynie marnotrawi się siły i środki. Przesiadka z samochodów na rowery w zatłoczonych i zadymionych miastach to znacząca utrata PKB, bo zmniejsza produkcję i sprzedaż benzyny. Nowym miernikiem prawidłowo działającego państwa w Nowej Zelandii ma być dobrostan społeczeństwa, czyli jego zadowolenie z warunków życia, jego stan zdrowia, zaspokojenie jego podstawowych potrzeb także psychicznych, bo dzisiaj na świecie rośnie ilość samobójstw, a także stan stosunków społecznych, w tym demokracji dającej ludziom poczucie podmiotowości i uczestnictwa w życiu kraju.

Autor artykułu twierdzi, że amerykański ekonomista Simon Kuznets, który wymyślił PKB, „przestrzegał Kongres w latach 30-tych, że jego wynalazek nie wystarcza jako pomiar stanu gospodarki.” Niestety większość państw świata nie wzięła tego zastrzeżenia pod uwagę i dlatego mamy ciągłą huśtawkę koniunktury, cykliczne kryzysy gospodarcze, bunty społeczne jak na przykład „żółte kamizelki” we Francji, Majdan na Ukrainie, zwrócenie się części społeczeństw Europy w stronę prawicowych populizmów i nacjonalizmów czy wręcz faszyzmu, „byle by nie było to co było”, jednocześnie nie zdając sobie sprawy, że ich dążenia i pragnienia już dawno zostały uwzględnione w programach ekonomistów i myślicieli socjalistycznych, choć nigdy i nigdzie nie zostały wprowadzone w życie, bo w państwach t. zw. „socjalistycznych” były wypaczone przez stalinizm,co skutkowało deprecjacją tych idei.

Wydźwięk tego artykułu i całe moje pisanie w Biuletynie daję pod rozwagę jednoczącej się lewicy, bo z tego można stworzyć program dla Polski oczekiwany przez społeczeństwo.

Jerzy Chybiński

Jeden komentarz do “Światełko w tunelu ekonomicznym

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.