A pis Wam mordę lizał…
Polacy lubią być oszukiwani. Co bardziej przerażające, w dobie natychmiastowej wymiany informacji i jej powszechnej dostępności , ludzie i tak dalej brną w przepaść. Są teorie mówiące o tym, że człowiek nie jest w stanie przyswoić natłoku wszystkich informacji. Wydaję się, że właśnie ta metoda jest skutecznie wykorzystywana przed rządzących, aby ukryć informację ważną z punktu widzenia Kowalskiego.
Ciekawe socjologiczne spojrzenie na ten problem podał Reinhard Petzold – szef Niemiecko-Polskiego Towarzystwa na Rzecz Współpracy Gospodarczej (DePoWi) – choć niekoniecznie związane z polityką:
„Pytany, dlaczego Polacy są gotowi płacić wyższą cenę za niemieckie artykuły szef DePoWi odpowiedział krótko: wpływ reklamy. „Państwa dawnego bloku socjalistycznego po przełomie demokratycznym zostały zalane towarami z Zachodu. Wraz z tym pojawiły się reklamy, które obiecywały niestworzone rzeczy. Ludzie byli olśnieni i zaczęli kojarzyć m.in. niemieckie rzeczy z lepszą jakością” – wyjaśnia. Wspomina, że analogiczny proces miał miejsce w landach dawnej NRD. „konsekwencją było to, że zainteresowanie produktami z np. Brandenburgii całkowicie się załamało. Były sprzedawane za bezcen, mimo że były lepsze: miały lepszy skład i smak, niż te zachodnie. Trwało to 8-9 lat, aż ludzie zaczęli dopuszczać do świadomości myśl, że nie da się zjeść atrakcyjnego opakowania i że ich lokalne rzeczy smakują lepiej. Myślę, że część ludzi w Polsce wciąż jeszcze musi dojść do tej konstatacji” – mówił Petzold.” [bankier.pl]
W świecie polityki takie działanie nazywa się socjotechniką. Socjotechnika i reklama to próba wpłynięcia na decyzje kupujących, bądź wyborców. Im reklamodawca ma więcej środków, tym jest w stanie więcej reklam zamieścić – do tego w lepszej oprawie.
Czy zgodnie ze słowami Petzolda polski wyborca potrzebuje czasu, aby dostrzec, że medialno-socjotechniczne majstersztyki drenują ich kieszeń? Stawiam tezę, że tak. Ale zmiany w nastawieniu ludzi do demokracji to proces długi, znacznie dłuższy, niż zmiana stylu konsumpcjonizmu. Wydaję mi się, że Polacy w końcu zrozumieją, że dobry marketing oznacza wyższe dla nich koszty.
Wracając do meritum. Większość Polaków powie, że polska służba zdrowia jest w złej kondycji i jest zaniedbana. Wraz z nadejściem pandemii koronawirusa polski rząd uruchomił tzw. szpitale tymczasowe w miejscach do tego przygotowanych, a nie będących szpitalami. I tak w Warszawie na Stadionie Narodowym powstał taki szpital.
Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji udostępniła dane finansowo-księgowe kosztów funkcjonowania szpitala tymczasowego na Stadionie Narodowym:
Procedura* | Szpital tymczasowy | Szpital zwykły |
Koszt łóżka | 820 zł | 100 zł |
Utrzymanie jednostki respiratora | 3773 zł | 200 zł |
*Koszt Narodowego Funduszu Zdrowia
Źródło: bankier.pl
Nawet jeżeli, koszty szpitala tymczasowego są zawyżone, zważywszy na pośpiech i trwającą pandemię, to różnica wycen NFZ jest jednak na tyle kolosalna, wręcz absurdalna – że jasno pokazuje jak standardowa, normalna służba zdrowia jest niedofinansowana.
Tak niskie koszty procedur medycznych dotykają mnie, Ciebie – większość z nas? Dlatego nasuwa się pytanie.
Dlaczego rząd nie skoryguje cen procedur medycznych w szpitalach zwykłych, aby podnieść poziom opieki zdrowotnej Polaków?
- Rząd PiS po raz drugi dofinansowuje media publiczne kwotą 2 mld złotych. Z powodu nachalnej propagandy i manipulacji spowodowali, że Polacy przestali oglądać, czy słuchać mediów publicznych. Klasycznym przykładem utraty słuchaczy jest Trójka. W tym roku aukcja charytatywna w Trójce okazała się całkowitą klapą:
„W ubiegłym roku podczas świątecznych aukcji prowadzonych przez Kubę Strzyczkowskiego w radiowej Trójce zebrano ponad 1,1 miliona złotych. Zbieranie środków na cele charytatywne było tradycją stacji (…). W tym roku nawiązano do tradycji (…). Aukcja nie udała się. Zebrano łącznie 26 tysięcy złotych. (…) gigantyczna wizerunkowa porażka.” [dziennik.pl] - Finansowanie kościoła katolickiego w Polsce. Źródeł finansowania jest tak dużo, że nawet nie sposób policzyć dokładnych kosztów. Różne wyliczenia mówią, koszty utrzymania kościoła katolickiego w Polsce to od 5 mld do 10 mld złotych rocznie.
- Rydzyk zasługuje na osobny punkt. Nie będę już wspominał o pomocy państwa przy jego geotermii, czy budowy jakiegoś tam muzeum. Okazało się, że nawet Narodowy Bank Polski finansuje Rydzyka!
„Narodowy Bank Polski od kilku lat dofinansowuje jeden z kierunków na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Jak się okazuje, rokrocznie kwota ta wynosi około 250 tys. zł.” [wprost.pl]
To tylko niektóre z punktów. Nie będę przytaczał innych, jak pieniądze z portfeli Polaków uciekają. Należy jednak pamiętać, że to nie pieniądze rządu. Rząd nie ma pieniędzy – on operuje środkami zebranymi w postaci podatków. Czyli operuje naszymi pieniędzmi.
I tu dochodzimy do sedna artykułu. Polacy lubią być oszukiwani. Dziennik.pl donosi o bardzo dobrej sytuacji w kasie państwa na koniec 2020 roku:
„Ponad 11,6 mld zł Ministerstwo Finansów zaksięguje w wydatkach 2020 r., ale tak naprawdę wyda dopiero w 2021 r. Pozwala na to bardzo dobra sytuacja w kasie państwa. (…) Dochody napędzał zwłaszcza VAT, który w drugiej części roku płynął do państwowej kasy szerokim strumieniem.” [dziennik.pl]
Można by powiedzieć Eldorado? Ale jeden z komentujących chyba zauważył prawdę?
„Jeżeli dochody z VAT są tak wysokie jak podaje rząd, to oznacza że inflacja jest dużo wyższa niż podaje GUS. Efektem ubocznym wysokiej inflacji jest zubożenie Polaków. Rząd może się pochwalić że już ok. 10% Polaków żyje w skrajnej nędzy, a ok. 40% żyje z dnia na dzień. Przy dalszym wzroście podatków przybędzie osób żyjących w skrajnej nędzy. To jest sukces tego rządu.” [dziennik.pl]
Jest taki słynny mem z premierem Morawieckim: Lubicie niskie podatki? To się dobrze składa mam dla was pięć nowych niskich podatków.
PiS oficjalnie nie podniesie podatków. Choć to właśnie PiS obiecało przywrócić starą stawkę podatku VAT, czy podnieść kwotę wolną od podatku – która w Polsce jest rażąco niska. PiS, aby utrzymać siebie i w/w beneficjentów, a także spiąć budżet, musi gdzieś znaleźć pieniądze. Profesor Kołodko otwarcie mówi „aby wyjść z pandemii, z zapaści gospodarczej, aby spłacić długi, trzeba będzie podnieść podatki”. Mówi to otwarcie, tak jak wielu innych obiektywnych ekonomistów. PiS jednak twierdzi, że podatków nie będzie podnosić. Ale wprowadza po cichu inne podatki, które nie są bezpośrednio pobierane z przychodu Kowalskiego:
- podatek handlowy
„Wprowadzenie podatku handlowego oznacza negatywne skutki dla konsumentów, m.in. wzrost cen – wskazuje Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji. POHiD apeluje o niewprowadzanie tego podatku ze względu na kryzys związany z epidemią. (…) Zdaniem POHiD, eksperci SGH zwracają uwagę na skutki dla konsumentów, takie jak: wzrost cen detalicznych i ograniczenie dostępności części asortymentu.” [bankier.pl] - podatek cukrowy
„Podatek cukrowy jest kolejnym obciążeniem dla firm, chyba już 25. w ostatnich kilku latach. Jest niczym innym jak kosztem, który będą musieli ponieść zarówno producenci, jak i konsumenci, bo należy pamiętać, że od 1 stycznia ceny napojów, które zawierają cukier, wzrosną o 30–40 proc., jeśli nie więcej – mówi Marek Moczulski, prezes Unitopu, producenta słodyczy, m.in. chałwy i sezamków.” [infor.pl] - opłata za olej silnikowy
„Za nowy olej do samochodu zapłacimy więcej. Sprzedawca będzie bowiem zobowiązany doliczyć dodatkową kaucję, czyli tzw. opłatę depozytową. Otrzymamy ją z powrotem pod warunkiem, że w stosownym czasie zwrócimy przepracowany olej (może zatem okazać się, że typowe dolewanie oleju silnikowego stanie się droższe niż do tej pory).” [auto-swiat.pl]
Jeżeli do tego dodamy podatek bankowy (wprowadzony wcześniej), który także nie miał uderzyć w konsumentów, a jednak uderzył [money.pl], wspomnianą już inflację, różne dodatkowe opłaty w urzędach czy sądach, to okaże się, że Kowalski wcale nie płaci 18% podatku, ale znacznie, znacznie więcej.
Co więcej sztandarowy projekt PiS w postaci 500+, gdzie ludzie myślą że nadal dostają 500 złotych, jasno pokazuje jak Polacy lubią być oszukiwani:
„Świadczenie 500+ nigdy nie było waloryzowane. Od 2016 r. ceny towarów i usług poszły w górę. W rezultacie realna wartość sztandarowego projektu PiS to dziś ok. 270 zł – wylicza Super Express.” [money.pl]
Zachęcam do logicznego myślenia,
VETO
Źródło obrazka wyróżniającego: By Yerpo – Own work, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=50400944