Rządy PiS – pełzający zamach stanu
Gdy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, zobowiązała się do przestrzegania praw tam obowiązujących. Ta zasada została wpisana do polskiej Konstytucji w następującym brzmieniu: Art. 91 pkt 1: Ratyfikowana umowa międzynarodowa, po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, stanowi część krajowego porządku prawnego i jest bezpośrednio stosowana. Pkt 2: Umowa międzynarodowa ratyfikowana za uprzednią zgodą wyrażoną w ustawie ma pierwszeństwo prze ustawą, jeśli ustawy tej nie da się pogodzić z umową. Pkt 3: Jeżeli wynika to z ratyfikowanej przez Rzeczpospolitą Polską umowy konstytuującej organizację międzynarodową, prawo przez nią stanowione jest stosowane bezpośrednio , mając pierwszeństwo w przypadku kolizji z ustawami. Podstawowa zasada prawna obowiązująca w Unii to trójpodział władzy na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, które to władze są od siebie niezależne. Nieprzestrzeganie tych zasad jest przestępstwem i nosi znamiona zamachu na obowiązujące prawo i zasady.
Intelektualiści z Europy Zachodniej od kilku wieków pokazywali jak powinno funkcjonować państwo sprawiedliwe dla wszystkich obywateli. To tam ogłoszono zasadę: wolność, równość i braterstwo. To tam Montesquieu (Monteskiusz) ogłosił zasadę trójpodziału władzy, to tam zaczęła obowiązywać zasada, że władza ma służyć społeczeństwu i jest wybierana przez to społeczeństwo. Stosowanie tych zasad zdecydowanie poprawiło jakość i poziom życia obywateli i stało się wzorem dla innych państw i społeczeństw. W oparciu o te zasady powstała Unia Europejska, a Polska – po uzyskaniu wolności – za zgodą społeczną wyrażoną w referendum, do Unii wstąpiła, zobowiązując się do przestrzegania jej praw. Zasady unijne bardzo nie podobają się wielu satrapom rządzonym autorytarnie, a wielu ludzi ucieka z takich państw właśnie do Unii.
W roku 2015 w Polsce wybory wygrało PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego okłamując społeczeństwo „o Polsce w ruinie” i „obiecując dobrą zmianę”. Dość szybko okazało się, że dla Kaczyńskiego wzorem do naśladowania nie są zasady unijne, a raczej zasady panujące w krajach autorytarnych, choćby takich, jak Rosja Putina, gdzie trójpodział władzy nie obowiązuje. W putinowskiej Rosji sądownictwo zostało spacyfikowane i służy do skazywania ludzi nieprzychylnych władzy. W Polsce w sposób niezgodny z prawem na ważne stanowiska sędziowskie i prokuratorskie posadzono ludzi „miernych, biernych ale wiernych” odwołując równocześnie osoby przestrzegające zasad, niekiedy zawieszając im prawo wykonywania zawodu (np. sędzia Tuleja). Gdy środowisko sędziowskie nie dawało się spacyfikować, tworzono równoległe, ale spolegliwe instytucje sądownicze przekazując im prawa i obowiązki tych nie spolegliwych. Putin spacyfikował parlament usuwając niechętnych mu ludzi, podporządkowując sobie całkowicie tą „władzę”. PiS nie musiał tego robić, bo wybory dały mu większość w Sejmie i mógł uchwalać wszystko co chciał, a powołana na szefa Trybunału Konstytucyjnego bezwolna mgr J. P. wszystko zatwierdzała. Zapis konstytucyjny o nadrzędności prawa unijnego to zamach na polską niepodległość (Ziobro), a za niezgodne z prawem działania w sądownictwie Polska musiała płacić wysokie kary. W Rosji Putin podporządkował sobie całą gospodarkę w ten sposób, że niepokornych przedsiębiorców albo kazał zabić , albo wsadzić do więzienia. U nas aż tak źle nie było, bo dotychczasowi szefowie spółek skarbu państwa byli wymieniani na „swoich” bez względu na kompetencje, a wystarczał tylko dyplom Colegium Tumanum, podobnie jak członkom rad nadzorczych, za oczywiście za wysokie apanaże. PiS miał gwarancje, że będzie mógł dowolnie czerpać pieniądze na swoje i swoich ludzi potrzeby i korzystał z tego bez umiaru. Ciekawe, że Colegium Humanum pod nadzorem ministra Czarnka funkcjonowało w najlepsze. Czy takie były odgórne decyzje? Kolejnym autorytarnym działaniem PiS-u był nakaz wykupienia przez Orlen od Polska Press prawie wszystkich dzienników i czasopism oraz portali internetowych oraz kadrowe przejęcie telewizji, tak jak Putin, bo to środki propagandy, a dzięki odpowiedniej propagandzie można – bez użycia siły – zniewolić społeczeństwo. Pewnie wzorowano się na Rosji, Gdzie Putin kazał Gazpromowi przejąć wszystkie media pisane i telewizyjne i dzięki sterowanej propagandzie tak ogłupił naród, że może robić z nim, co chce. Władza wykonawcza została tak dobrana, że nikt nie miał prawa mieć inne zdanie niż szef. Rząd składał się z samych potakiewiczów i klakierów, a kto miał własne zdanie, ten był zwalniany. Najlepszym przykładem takiego klakiera-potakiewicza jest Macierewicz, który za wielkie publiczne pieniądze miał zdjąć z Jarka odpowiedzialność za katastrofę smoleńską (od pewnego czasu podejrzewany jest o bliskie kontakty z tajnymi służbami Rosji). To Jarek w rozmowie telefonicznej kazał Lechowi lądować w Smoleńsku bez względu na warunki.
Tak po krótce wyglądał pełzający zamach stanu w czasie rządów PiS. Obecna władza usiłuje te wszystkie bezprawne działania odwrócić tak, by wszystko było zgodne z prawem, ale robi to tak, by nic nie było „na siłę”, tylko zgodnie z prawem, a prawa ustanowionego przez PiS zmienić nie może, bo prezydent, zwany Długopisem PiS, te naprawy blokuje. Fatalnie się stało, że popisowskie prawnicze złogi powołały na szefa Trybunału Stanu niejakiego Święczkowskiego, któremu grożą sprawy karne. Człowiek ten niedawno ogłosił, że proces naprawy państwa, prowadzony przez obecną władzę, to zamach stanu i zlecił bezprawnie pisowskiemu prokuratorowi prowadzić śledztw w tej sprawie. Ten przesłuchał już kilku propisowskich dygnitarzy, którym też grożą sprawy karne po zmianie pisowskiego prezydenta współtworzącego ten PiS-owsko – putinowski zamach stanu w latach 2015 -2023.
Przed nami wybory nowego Prezydenta RP. Jeśli społeczeństwo wybierze obecnego kandydata PiS, to proces naprawy kraju utknie w miejscu, bo nowy PiS-owski prezydent znowu będzie blokował naprawę państwa. Dalsze odkładanie tej naprawy może w społeczeństwie wywołać przekonanie o małej sprawczości obecnej władzy, a to może być furtka do powrotu do władzy putinowskiego PiS-u.
Pamiętajmy o tym przy urnie.
Jerzy Chybiński