Święto Niepodległości
Od dłuższego czasu 11 listopada, w Święto Niepodległości, ugrupowania skrajnie prawicowe, nacjonalistyczne i faszyzujące oraz ich zamaskowane bojówki zjeżdżają do Warszawy, by zakłócić państwowe obchody Święta tak drogiego – wydawało się – wszystkim Polakom. Intencje przywódców tych ugrupowań są bardzo czytelne: „prawdziwa niepodległość” będzie wtedy, gdy my, prawica, będziemy u władzy! Teraz zrobimy wszystko, by Polskę zniszczyć i na jej gruzach zbudować „naszą” Polskę”. Taki sposób myślenia nie jest niczym nowym w historii. Żeby daleko nie szukać, taką politykę realizowali bolszewicy z Leninem i Stalinem na czele, burząc Rosję carską i budując zbrodniczy „komunizm” (piszę w cudzysłowie, bo z komunizmem miało to niewiele wspólnego). Taką politykę realizował Hitler, burząc Europę i zaprowadzając swoje porządki. Taką wreszcie politykę realizują radykalni islamiści, burząc dotychczasowy świat islamski i usiłują stworzyć nowy, „prawdziwy” islam.
Jak ci „prawdziwi Polacy” wyobrażają sobie tą „prawdziwą, niepodległą” Polskę?
Gazeta Wyborcza z dn. 13.XI. br. cytuje wypowiedzi liderów narodowców:
„Lwów i Wilno są polskie. (…) Nie ma Polski bez Kresów, zaś patriotyzm, który chce o tym zapomnieć, jest ułomny i niekompletny.”
Piotr Zarzeczny, działacz KNP ze Śląska stwierdza (Duży Format tej gazety):
„Demokracja to jest busz. I ma się nijak do wartości chrześcijańskich. Bo sama sobie ustanawia prawa, może przegłosować co chce. Ja jestem monarchistą. (…) Król ma być z bożej łaski panujący. …mieć namaszczenie papieża. …wszelka władza pochodzi od Boga.
Ciekawe, dlaczego chce być burmistrzem Góry Kalwarii z wyboru społeczeństwa, a nie czeka na decyzję Pana Boga? Bo doskonale wie, że od Boga nikt władzy nie dostanie, więc władzą z nadania „antychrześcijańskiej, pochodzącej z buszu demokracji”, nie pogardzi. Fałszywy dwulicowiec. Na zamówienie tych potencjalnych „wodzów z Bożej łaski” jedna z ich gazet wydrukowała mapę Polski sprzed rozbiorów, wskazując, że o taką Polskę walczą. Wygląda na to, że przyjmują propozycję Putina i wspólnie z nim dokonają rozbioru Litwy, Białorusi i Ukrainy. Tylko co zrobią z Zachodem i północą Polski? Oddadzą Niemcom? Tak na marginesie: jest to nawoływanie do zdrady polskiej racji stanu i podżeganie do wojny z sąsiadami. Co na to prokuratura?
Wiemy już, że skrajna prawica chce cofnąć Polskę o 250 lat i odbudować ją w takim kształcie i ustroju, który doprowadził do jej upadku i wykreślenia z mapy Europy, głównie za sprawą zdrady możnowładców i hierarchów kościoła katolickiego, z prymasem Poniatowskim na czele, a hierarchom rozkazy wydał ówczesny papież, który przyjął od carycy Katarzyny olbrzymią łapówkę w złocie.
Konieczne jest też przypomnienie młodym zwolennikom prawicowych narodowców historię stosunków polsko-ukraińskich na przestrzeni wieków. I nie będzie to żadna propaganda, tylko niekwestionowana rzeczywistość historyczna.
Ruś Czerwona i Ruś Biała (dzisiejsza Ukraina i Białoruś) jako państwo powstało dwa wieki przed Polską. Bolesław Chrobry, namówiony przez Kościół do szerzenia prawdziwej wiary na wschodzie (zabiegał wówczas o koronację u papieża), wyprawił się na Kijów, zdobył miasto, upokorzył jego władcę gwałcąc publicznie jego córkę i uprowadzając ją jako swoją nałożnicę. Zostawił w Kijowie garnizon wojska, lecz po jego wyjeździe Rusini Polaków pobili, odzyskując niepodległość. Następny najazd Polaków na Ruś, tym razem skuteczny, dokonał Kazimierz Wielki, wykorzystując jej osłabienie wojną z Litwinami, którzy zajęli Ruś Białą i parli dalej na południe. Wtedy po raz pierwszy Lwów wpadł w polskie ręce. Polskie możnowładztwo, przy pomocy prywatnych oddziałów wojskowych, zaczęło brać w posiadanie tamtejsze ziemie, a miejscową ludność zamieniać w feudalnych niewolników. Wkrótce doszło do Unii polsko-litewskiej i Rusini nie mieli szans na odzyskanie niepodległości, jednak nigdy się nie pogodzili z niewolą i uciskiem. Wprawdzie sporo rusińskich możnych dało się spolonizować, aby uchronić swe majątki, ale bojarowie i kozactwo ciągle się buntowało. Bunty te były krwawo i brutalnie tłumione. Największy i najbardziej znany był bunt Chmielnickiego. Nieco wcześniej, pod naporem polsko – litewskim, część Rusinów wycofała się na wschód zakładając Księstwo Moskiewskie, które w czasach Chmielnickiego było już potężnym państwem, skutecznie odpierającym polsko-litewski napór. Chmielnicki, po przegranym powstaniu, poddał wschodnią Ukrainę carowi moskiewskiemu i Polska tych terenów nigdy ponownie nie przejęła.
W roku 1912 na terytorium obecnej Ukrainy ludność polska stanowiła 11%, głównie warstw uprzywilejowanych. Po wojnie w1920 r. zachodnia Ukraina znalazła się w granicach Polski. Niestety, ówczesne władze zaczęły prowadzić w stosunku do Ukraińców kontynuację polityki z czasów przedrozbiorowych. Osiedlano tam ludność polską – najchętniej byłych wojskowych, nadając im znaczne obszary ziemi, prawo pierwokupu miała ludność polska, w szkołach uczono wyłącznie w języku polskim, zamykano prawosławne cerkwie a ich majątek przekazywano nowo budowanym kościołom katolickim, ludność przymuszano do przejścia na katolicyzm, czyli była to polityka wynarodowienia rdzennej ludności Ukrainy. Czy Ukraińcy mogli nas lubić?
Litwini po Unii Litewskiej zachowali swoją państwowość tak, jak my zachowujemy swoją w obecnej Unii. Wilno było ich stolicą aż do rozbiorów, władał Litwą Wielki Książę Litewski, mieli swój parlament, swoje wojsko, sądy – oczywiście pod zwierzchnictwem wspólnego, polsko-litewskiego króla i z polityką polonizacji Litwy poprzez napływ Polaków oraz przejmowaniem ziemi. Twierdzenie, że Wilno jest polskim miastem, jest kłamstwem. Faktem jednak jest, że mieszkało tam dużo Polaków napływających na przestrzeni wieków, ale nie przestawało być stolicą Litwy. W 1920 roku zostało siłą włączone do Polski na dziewiętnaście lat i w 1945r. ponownie zostało stolicą Litwy (wówczas Republiki Litewskiej).
Aby móc prowadzić sensowną politykę wobec naszych sąsiadów, trzeba dokładnie znać historię, bo ona kształtowała obecną mentalność, patriotyzm i emocje narodów. Zawracanie historii prowadzi donikąd.
A jakie intencje mają ci zamaskowani, młodzi ludzie, którzy mają siebie za „prawdziwych Polaków-katolików” i demolują stolicę w Święto Niepodległości? Myślę, że jest to skutek karykaturalnie prowadzonej polityki historycznej i wychowania katolicko-patriotycznego. Ci młodzi ludzie mają wpojone, że bicie wroga jest bohaterstwem i nobilitacją, więc biją wroga, nieważne kto by to nie był: Żyda, komucha, czarnego, żółtego, geja, kibola drużyny z sąsiedniego miasta – ważne żeby bić wroga, to będzie się bohaterem – przynajmniej w swoim środowisku. A jak ktoś ważny – np. Zawisza czy inny Wierzejski wskaże wroga do bicia a zadymę pokażą w telewizji, to poczują się bohaterami pełną gębą.
I niech pan Małecki czy inny narodowiec nie twierdzi, że nie ma z nimi nic wspólnego, bo to na wasze zaproszenie i często za wasze pieniądze przyjechali na Święto Niepodległości i to wy ich chroniliście chowając w swoich szeregach.
Kochani młodzi ludzie – nie dajcie robić z siebie przygłupów starym cwaniakom, którzy się na was wypną, gdy osiągną już swój cel.
Jerzy Chybiński