eBTPolitykaReligiaSocjotechnikaSpołeczeństwo

Tradycja a postęp

 

Prawica i kościół katolicki przedstawiają tradycję jako podstawę naszej tożsamości narodowej a wierność tradycyjnym zasadom – cokolwiek by to znaczyło – jako gwarancję trwania polskości i naszej niepodległości. Wybór prawicowego i ostentacyjnie wierzącego Andrzeja Dudy na prezydenta oraz bardzo prawdopodobne zwycięstwo PiS-u w wyborach parlamentarnych każe spodziewać się uczynienia z tradycji jednej z głównych ideologii przyszłego rządu.
Żeby poznać czego możemy się spodziewać, dobrze byłoby wiedzieć co to jest ta tradycja i jak to pojęcie rozumieją ci, co – być może – będą nami rządzić.
W Wikipedii znalazłem następującą definicję pojęcia tradycja: przekazywane z pokolenia na pokolenie treści kultury takie jak obyczaje, poglądy, wierzenia, sposoby myślenia i zachowania, normy społeczne, uznane przez zbiorowość za społecznie doniosłe dla jej współczesności i przyszłości. A jakie jest źródło historyczne owych tradycji?
W historii społeczeństw występuje pewna prawidłowość: elity społeczne, które kierowały rozwojem swoich narodów, z czasem przekształcały się w kastę ludzi, którzy wszystko wiedzą najlepiej i dlatego mają obowiązek narzucać pozostałym normy i zasady postępowania i pilnować ich przestrzegania, by w końcu przekształcić się w kapłanów religijnych usytuowanych ponad społeczeństwem i sprawujących nad nim kontrolę. Tak było w starożytnym Egipcie, w starożytnych państwach Bliskiego Wschodu, w starożytnej Europie i tak jest w tych państwach nowożytnych. Przyjęte normy i zasady stały się niepodważalną tradycją, a jakiekolwiek próby zmian były surowo karane i z trudem przebijały się do świadomości społecznej. Społeczne ruchy emancypacyjne w państwach cywilizacji europejskiej (Europa, obie Ameryki, Australia) uwolniły większość tych społeczeństw od tradycyjnej dominacji kasty kapłanów, lecz nie wszędzie w jednakowym stopniu i jednakowym czasie.
Ortodoksyjna tradycja oparta na religii uchowała się w państwach muzułmańskich. Tradycją tych społeczeństw jest odwieczna dominacja kapłanów religijnych nad władzą świecką, niewolnicze podporządkowanie kobiet mężczyznom, nakaz noszenia tradycyjnych kobiecych strojów, a wszelkie nowinki obyczajowe płynące z państw zachodnich są bezwzględnie tępione. Obecna wojna tzw. Państwa Islamskiego to też realizacja nieco wypaczonej tradycji nakazującej walkę z niewiernymi i rozszerzanie władzy Allacha.
Wiemy już, że tradycja ma umocowanie historyczne oraz że w Polsce będzie znacząco wpływać na życie polityczne i społeczne, więc dobrze byłoby przypomnieć sobie, co na przestrzeni wieków stało się naszą tradycją i do jakiej części tej tradycji będą się odwoływać prokościelne władze (użyłem słowa „prokościelne”, ale częste pokazywanie w telewizji przyszłych dostojników państwowych klęczących w pokorze przed funkcjonariuszami państwa watykańskiego niczym wasale przed feudalnym suwerenem, skłania do ostrzejszych sformułowań).
Skoro władza świecka podporządkowała się władzy kościelnej, nietrudno domyślić się że dominować będzie tradycja podporządkowana narracji hierarchów kościelnych. Przypomnijmy więc sobie historyczne kształtowanie się owej tradycji.
Polska piastowska zagrożona przez katolickie państwa ościenne inspirowane przez papieży, zmuszona była przyjąć chrzest i stać się w znacznym stopniu wasalem papiestwa. Wszak to papież rozdawał korony i otaczał opieką pokornych a niepokornych przywoływał do posłuszeństwa przy pomocy wojska państw pokornych. Za taką „opiekę” pobierał sowite świętopietrze. Daninę w różnej formie trzeba było płacić także wszystkim księżom i zakonnikom znajdującym się na terenie kraju. Ta tradycja przetrwała do dnia dzisiejszego. Każdy polski król był koronowany przez funkcjonariusza papieskiego, przed którym klęczał w pokorze, a potem musiał mieć spowiednika, któremu zdawał relacje ze swoich poczynań i zamiarów, które spowiednik przekazywał wyższym hierarchom, a oni decydowali, czy są one zgodne z nauczaniem (czyt: interesem) kościoła. Podobnie było na niższych szczeblach władzy. W ten sposób władza świecka była w pełni kontrolowana przez kościół. Ta tradycja obecnie jest w pełni kultywowana.
Dogmat o nieomylności papieża jest dość świeżej daty, ale każdy papież chciał uchodzić za najmądrzejszego i to jego mają wszyscy słuchać. Blokowało to rozwój nauki, bo wszelkie odkrycia naukowe podważające obowiązujące paradygmaty uznawane przez papieża, były najczęściej karane śmiercią (Giordano Bruno za potwierdzenie teorii Kopernika), lub więzieniem i nakazem odwołania słuszności odkryć. Śmiercią karano badanie anatomii człowieka, bo jego ciało jest nietykalną świętością – (patrz: deklaracja wiary Wandy Półtawskiej radośnie przyjęta przez Kościół i ochoczo podpisywana przez potulnych lekarzy).
Do ścigania i fizycznej likwidacji odszczepieńców i niepokornych utworzono Świętą Inkwizycję, która doprowadziła do śmierci (najczęściej w męczarniach) setki tysięcy ludzi.
Kościół do dziś jest przeciwny rozwojowi wiedzy, bo – jak powiedział papież w roku 1706:
„Wiedza jest największym wrogiem Kościoła!”
Zgodnie z dogmatem o nieomylności papieża, ten pogląd jest obowiązujący sądząc po reakcji Kościoła na osiągnięcia naukowe medycyny, czy nauk społecznych (in vitro i gender). Ta wrogość do nauki, która obala jego dogmaty, to też wielowiekowa tradycja.
W annałach polskiej prasy z drugiej polowy XVIII wieku zachowała się nauka udzielona chłopu przez księdza:
„Twój dziad żął sierpem, twój ojciec żął sierpem, to i ty masz żąć sierpem. A kosa to diabelski wynalazek!”
Czyli:
„Jak było dawniej, tak dzisiaj i zawsze i na wieki wieków. Amen!
Czyli żadnej zmiany, żadnego postępu, bo co nowe, to nie tradycyjne.
Można powiedzieć, że to było dawno. A fakt, że w latach trzydziestych ub.w. ksiądz z wodą święconą gonił snopowiązałkę, by prześwięcić diabelski pomiot, to też bardzo dawno? Ta kościelna niechęć do wszystkiego, co nowe (z wyjątkiem nowych limuzyn) też jest tradycyjna.
Ciekawi mnie, jakiego czasu dotyczą słowa zacytowanej modlitwy: „Jak było dawniej…” Czy dzisiaj ma być tak, jak wtedy, gdy mieszkaliśmy w jaskiniach? Czy może okresu niewolnictwa sprzed naszej ery? Chyba ta modlitwa dotyczy średniowiecza – czasu największej potęgi Kościoła i całkowitej swobody niszczenia wszelkich przejawów nieposłuszeństwa. O powrót takich czasów Kościół się modli.
Jeśli na tym ma polegać powrót do tradycji w wykonaniu PiS pod nadzorem biskupów, to trzeba się bać.
Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.