eBTEkonomiaPolityka

Gra o przyszłość Polski c.d.

W poprzednim artykule zająłem się fatalnym wpływem ideologii religijnych na kondycję polityczną, gospodarczą i społeczną kraju i zapowiedziałem zajęcie się w następnej kolejności ideologizacją ekonomii. Dzisiaj spełniam tą zapowiedź.

W historii społeczeństw zawsze kierowano się jakimiś zasadami ekonomicznymi, które pozwalały tak kierować gospodarką, by przynosiły jak największe zyski tym, co mają władzę. Zyski te wypracowywali ci, co tej władzy nie mieli i żyli w biedzie i beznadziei (niewolnicy, a później chłopi pańszczyźniani). W tamtych czasach nie mówiło się o ekonomii jako akademickiej dziedzinie nauki oceniającej efekty i skutki gospodarcze. To nastąpiło dużo później. Dla oceny skutków działań gospodarczych niezwykle istotne było wynalezienie pieniądza jako miernika efektów tych działań i ułatwiało handel towarami (i nie tylko). Pierwsze pieniądze były bite ze złota i srebra i ten władca, co miał kopalnie tych metali miał pozycję uprzywilejowaną, bo miał czym płacić za potrzebne towary, wykonywane usługi (np. budowa pałacu) czy wreszcie opłacać wojsko w prowadzonych wojnach. Gdy nastał kapitalizm, złoty pieniądz stał się największym dobrem, ale dostępnym tylko nielicznym bo złota było mało i nie starczało do obsługi rozbudowanej gospodarki. Wymyślono więc pieniądz papierowy drukowany przez banki, początkowo jako kwity potwierdzające depozyty a później jako wartość samoistna. Banki posiadające prawo druku pieniądza zdominowały gospodarkę kapitalistyczną i decydowały o tym, kto, co i ile będzie produkował, a kto się nie podporządkuje, ten nie dostanie kredytu na rozwój. Z czasem prawo emisji pieniądza przejęły rządy krajów, co unormowało pewien chaos gospodarczy. Mogło by się wydawać, że akademickie prawo ekonomiczne wyznające zasadę: popyt = podaż zaprowadzi porządek ekonomiczny w gospodarce, ale bankierzy, finansiści i właściciele ponadnarodowych korporacji podjęli skuteczne działania pozwalające przechwytywać kontrolę nad obiegiem pieniądza tak, żeby ich „kapitał rósł bez pracy, a praca była bez kapitału”. Brak skutecznej kontroli nad obiegiem pieniądza doprowadził do Wielkiego Kryzysu w okresie międzywojennym ub. w. i jednoczesne przechwytywaniem upadających firm przez bogatych finansistów. Taki system finansowy po II wojnie światowej uległ zmianie i był bardziej kontrolowany przez rządy państw zachodnich (demokracja socjaldemokratyczna), co spowodowało najlepszy w historii system gospodarczy. Równolegle Rosja sowiecka wprowadziła stalinowski system gospodarki wyłącznie państwowej, kierowanej przez zaufanych aparatczyków a nie fachowców i skutki znamy wszyscy. Niestety, w drugiej połowie 20 wieku w Chicago grupa ekonomistów wspieranych przez finansistów i bankierów (t. zw. Chicago Boys) wymyśliła system „czystego kapitalizmu”, w którym wszstko ma być całkowicie w rękach prywatnych, bez jakiejkolwiek ingerencji rządów, bo „rynek sam wszystko wyrówna”. Działania tego systemu miały na celu maksymalizację zysków właścicieli, bez oglądania się na negatywne skutki dla reszty społeczeństwa, czyli pracowników tworzących bogactwo dla właścicieli. Nazwano ten system neoliberalizmem. Nastąpiło potężne rozwarstwienie dochodów – bogaci stali się jeszcze bogatsi, a reszta społeczeństwa zbiedniała i nastąpił kolejny światowy kryzys gospodarczy. Jeden procent światowej populacji zgromadził pieniądze o wartości dziesięciokrotnego światowego produktu co grozi potężną inflacją. Pewien noblista ekonomiczny (nie pamiętam jego nazwiska) skomentował tą sytuację następująco: „Ekonomia to zbyt poważna sprawa, by powierzać ją ekonomistom”. Polska odzyskała niepodległość wtedy, gdy zasady neoliberalizmu były w świecie bardzo modne (lata dziewięćdziesiąte ub. w.), a gorącym orędownikiem tego systemu był Leszek Balcerowicz. W efekcie jego rządów zlikwidowano lub rozsprzedano za grosze polski przemysł, inflacja sięgnęła 600%, a bezrobocie ponad 20%, (nie licząc niepracujących kobiet). Bieda dopadła większość społeczeństwa. Jeszcze w 1999 roku jako wicepremier publicznie przekonywał, że „im więcej zaoszczędzi się na płacach, tym więcej będzie na rozwój”, czyli (to mój komentarz): im mniej ludzie będą zarabiać i mniej kupować, to gospodarka będzie więcej produkować. Skutek był taki, że rozwój gospodarczy spadł do zera. Stałych czytelników przepraszam, że się powtarzam, ale liczę, że nowi też to przeczytają.

W początkach 21 wieku przywódcy państw zachodnich, w tym przywódcy Unii Europejskiej, coraz śmielej zaczęli odchodzić od doktryny neoliberalnej, bo skutki kryzysu wywołane neoliberalizmem były opłakane. Rosło bezrobocie, młodych nie było stać na kupno mieszkania i na zakładanie rodzin, zyski firm spadały i właściciele żądali interwencyjnych działań państwa (jednak państwo potrzebne?). Interwencjonizm rządów i regulacje prawne wzmacniające siłę nabywczą społeczeństw oraz osłony socjalne potrzebującym przyniosły poprawę sytuacji gospodarczej i społecznej, lecz jednocześnie siły skrajnie prawicowe w Europie (w Polsce też), wspierane przez finansjerę, zaczęły oskarżać Unię o lewactwo i komunę, żądając przywrócenia zasad neoliberalnych w gospodarce.

Ten pobieżny przegląd okresów rozwoju i regresu gospodarczego wyraźnie pokazuje, że wszelkie ideologie i teorie ekonomiczne nie mogą być przyjmowane na wiarę, jak dogmaty religijne, tylko muszą być poddawane analizie i korektach przez ludzi rozumnych, myślących, mających szeroką wiedzę nie tylko ekonomiczną. Działania gospodarcze są realizowane przez ludzi na wszystkich poziomach wytwarzania i im wszystkim mają przynosić efekty., więc nie wolno ich pomijać. Po raz kolejny przypomnę, że PKB jest wytwarzany na najniższym poziomie wytwarzania, a efekty tej pracy muszą być przekazywane na pensje obsługi biurowej, szefów firm, na podatki, na pensje rządu, posłów, wojska, policji, służby zdrowia – słowem – na utrzymanie państwa. Właściciele czy prezesi firm nie tworzą dochodu narodowego! Oni kierują tym wytwarzaniem i im mądrzej będą kierować, tym lepiej dla kraju, więc zadbajmy, by zarządzali najlepsi! Zadbajmy także o tych co tworzą PKB, by mogli żyć godnie i też cieszyć się z efektów swojej pracy! A nie zap…ać za miskę ryżu, jak chciał Morawiecki.

Kolejną ideologią ekonomiczną jest gospodarka kraju oparta na kredycie, który trzeba spłacać. W czasach, gdy pieniądz (złoto) był wykopywany z ziemi i w postaci monet był środkiem płatniczym, jak władca chciał wybudować nowy pałac, wykopywał więcej złota, opłacał wszystkie koszty materiałowe i ludzkie, a po zakończeniu inwestycji nie zabierał wypłaconych monet, by je na powrót zakopać do ziemi. Dzisiaj jak chce się stworzyć jakąś nową inwestycję, „wykopuje się” kredyt z banku, a po zakończonej inwestycji trzeba wszystkie pieniądze + procenty zabrać ludziom i „zakopać” w banku., osłabiając siłę nabywczą tych ludzi. Kiedyś czytałem wypowiedź noblisty ekonomicznego, że prywatne banki powinny być wyłącznie depozytariuszami pieniędzy osób i firm prywatnych, a finansowanie inwestycji rządowych ma być realizowane przez bank rządowy i rządową mennicę. Uważam tą sugestię za godną rozważenia tak przez ekonomistów, jak i polityków. Państwa na dorobku chcący się rozwijać za pomocą kredytów w bankach komercyjnych, popadały w spiralę zadłużenia nie do zatrzymania. Jedne kredyty musiały spłacać kolejnymi większymi, a banki nazwały ten proces „rolowaniem długów”. Nic dziwnego że bogaci są coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi.

W następnym artykule zajmę się zapowiadanymi sprawami socjalnymi, bo w połączeniu ze sprawami ekonomicznymi i poruszonymi w poprzednim artykule, zadecydują o przyszłości państwa i narodu.

Jerzy Chybiński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.