Dokąd zmierza Polska?
Ponowny wybór Andrzeja Dudy na prezydenta Polski utwierdził Prezesa i jego PiS, że potrafi tak pokierować rządem, aparatem państwa i potulnymi mediami, że uwierzy mu wystarczająca dla utrzymania władzy niewielka większość elektoratu. Jego wizja Polski, ukształtowana z jednej strony przez PRL (z negatywnym do niej nastawieniem), a z drugiej przez dziewiętnastowieczną patriotyczną i bogoojczyźnianą literaturę, ukazującą kraj i naród otoczony przez samych wrogów – co wtedy było prawdą – mówi mu, że kraj odzyskał niepodległość dopiero wtedy, gdy PiS doszedł do władzy. Wszyscy, którzy nie podzielają jego punktu widzenia, to albo głupcy, albo zdrajcy będący na usługach obcych nacji. By móc realizować swoją wizję, zaczął otaczać się ludźmi albo podzielającymi jego punkt widzenia, albo koniunkturalistami, którzy dla własnego interesu, związanego z karierą polityczną i finansową, potrafią stać się jego obłudnymi klakierami.
PiS szedł do władzy pod hasłami uczciwości, praworządności, przestrzegania Konstytucji, obrony pracowników przed wyzyskiem, wsparciem biednych rodzin i tym podobnych obietnic trudnych do zanegowania. Na wierność Konstytucji i wspieranie programu PiS przysięgał prezydent-elekt Andrzej Duda. Szybko okazało się, że cel uświęca środki i wszystko, co przeszkadza w realizacji prezesowskich celów, należy lekceważyć i robić swoje. Na pierwszy ogień poszły media publiczne, które stały się tubą propagandową rządu, a potem sądownictwo, by nikt nie mógł oskarżać i karać nikogo z obecnej władzy za oczywiste łamanie prawa i Konstytucji. W kolejce czeka przejęcie niezależnych, „polskojęzycznych” mediów. Niezależne organizacje pożytku publicznego, zwłaszcza te współpracujące z organizacjami międzynarodowymi zostały pozbawione dotacji. Protesty społeczne potraktowano brutalną siłą policyjną. Działania takie spotkały się z nieprzychylnym stanowiskiem Unii Europejskiej i groźbą stosownej reakcji. PiS, ustami prezydenta, odpowiedział: „Nikt nie będzie nam tutaj, w obcych językach narzucał, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy.”
Nieco złośliwym dla Dudy zrządzeniem losu, na Białorusi rozpoczęły się, brutalnie tłumione przez milicję, społeczne protesty przeciwko fałszerstwom wyborczym ekipy Lukaszenki. Białorusini nie uznają oficjalnych wyników wyborów i ciągle na ulicach protestują żądając ustąpienia satrapy i ponownych wyborów. O dziwo – rząd polski, jako pierwszy wystąpił do władz Unii o zajęcie stanowiska wobec bezprawia i podjęcie stosownych kroków przeciw białoruskiemu prezydentowi, co gorąco popieram, bo jestem za działaniem na rzecz wolności, praworządności i demokracji. Polska nadaje także w języku białoruskim programy telewizyjne i radiowe wspierające tamtejsze społeczeństwo w walce o wolność, a nawet finansuje ich społeczne organizacje. Jak to działanie ma się do powyższego stwierdzenia Dudy? Czyli: jak krytykują nas za nasze przewiny, to międzynarodowe bezprawie. Jak my krytykujemy kogoś za jego przewiny, to mamy racje i inni maja nas wspierać. Szczyty obłudy i hipokryzji.
Przejdźmy do naszych spraw. Zapowiadana na jesień rekonstrukcja rządu niespodziewanie już się zaczęła. Odszedł minister zdrowia i jego zastępca oraz minister spraw zagranicznych. Nowym ministrem zdrowia został dotychczasowy szef Narodowego Funduszu Zdrowia Adam Niedzielski, a ministrem spraw zagranicznych został Zbigniew Rau. NFZ kierowany dotąd przez A. Niedzielskiego, jest od lat integralną i bardzo istotną częścią polskiej Służby Zdrowia. Działalność tego resortu jest powszechnie krytykowana i zmierza ku zapaści, a NFZ walnie się do tego przyczynił. Jest to bardzo rozbudowana organizacyjnie struktura, z równie rozbudowanymi oddziałami wojewódzkimi. Dobrze płatnych etatów jest mnóstwo, a stanowiska kierownicze zawsze były traktowane przez władze jako synekurki dla oddanych działaczy partyjnych. Czy dotychczasowy szef tej organizacji będzie w stanie uznać, że to, co do tej pory robił, jest funta kłaków warte i trzeba zupełnie inaczej zorganizować Służbę Zdrowia? Bardzo wątpię. Podobne zastrzeżenia mam do nominacji szefa MSZ. Człowiek ten jest wrogiem zachodniej cywilizacji i jej naukowych i społecznych osiągnięć, natomiast gorąco popiera poglądy abpa Jędraszewskiego. Jak więc będzie rozmawiał z zagranicznymi osobistościami, jeśli z góry uważa ich za wrogów? Ta nominacja wyraźnie wskazuję drogę, którą zmierza Polska. Dokąd nas zaprowadzi? Aż strach się bać!
Jerzy Chybiński