Nikt nam nie podskoczy. Będziemy potęgą kartoflaną!
Szanowny Pan minister Ardanowski chce chyba, aby dosięgła go rekonstrukcja. Za pierwszych rządów naszych dzielnych prawicowych populistów – braci Kaczyńskich nazwano kartoflami. Teraz Ardanowski chce, aby Polska ponownie stała się ziemniaczaną potęgą – donosi PAP. Ziemniaczany przypadek? Nie sądzę.
Podkreślam – ponownie! Będziemy potęgą ziemniaczaną ponownie. Nawet nie widziałem, że byliśmy ziemniaczaną potęgą. Ale może zawsze lepiej jakąś, niż żadną? Ruskie już się boją.
Rozumiem Ardanowskiego i jego bajer na Krajowych Dniach Ziemniaka Potato Poland 2020. Rolnicy to teraz elektorat PiS-u. Na pohybel PSL! Ardanowski połechtał trochę ego rolników, że są najlepsi i każdy na świecie zabija się o polską żywność. Będzie 5% więcej w następnych wyborach.
Ale z drugiej strony – mój przyjaciel – przesyłając mi tego newsa, napisał:
Musk wymyśla nowe rakiety, a tymczasem my będziemy ziemniaczaną potęgą.
Jak to zdanie jest brutalnie prawdziwe. Nie wiem czy będziemy ziemniaczaną potęgą przed milionem aut elektrycznych, czy po – ale wydaję się, że przy dzisiejszym deficycie finansów państwa na poziomie 100mld złotych, ziemniaki wydają się tańszą opcją niż elektryki.
Z wypowiedzi ministra finansów Tadeusza Kościńskiego wynika, że deficyt budżetowy w 2020 roku może wynieść około 100 miliardów złotych. /tvn24/
Już od dawna było wiadomo, że PiS stosuje kreatywną księgowość. Jak ktoś nie wie co to kreatywna księgowość to zachęcam do zapoznania się z historią firmy Enron. W skrócie? Zbankrutowała. Właśnie przez kreatywną księgowość.
Ale wracając do ulubionego warzywa PiS. Rozumiem, że Ardanowski jest ministrem rolnictwa, i z przemysłem high-tech może mu być nie po drodze. Ale obawiam się, że hodowanie ziemniaków to właśnie typowe polskie myślenie, które przerabialiśmy już za Polski szlacheckiej. A że PiS, jedyną politykę którą zna, to polityka historyczna, uważam że może powielić te same błędy.
Na lekcjach historii uczą nas o jakiś złotym wieku za panowania Jagiellonów. Co jest oczywiście nieprawdą. Może mieliśmy na początku jakieś militarne znaczenie, ale byliśmy kolosem na glinianych nogach. Co śmieszniejsze z racji ubóstwa umysłowego szlachty oraz braku jakiejkolwiek ich empatii, nie było możliwości reformy kraju.
Dane historyczne pokazują, że w XVw., gdy Zachód stawał się przemysłowym i politycznym centrum świata, Polska pomimo bliskości tych rynków osiągała około 53% PKB Zachodu. Gdy zaczynała się na Zachodzie w jakimś sensie masowa produkcja w postaci manufaktur, w Polsce były to jednorazowe wybryki co światlejszych szlachciców. Co więcej, manufaktury w większości nie były traktowane jako możliwość zwiększenia dochodów przedsiębiorstwa (dworu), a raczej jako zachcianka, pokrywające bieżące zapotrzebowania dworu i okolicy.
Przygnębiający jest też fakt, że uczą nas że byliśmy spichlerzem Europy – co również przyczyniło się do upadku Polski. Gdy Europa Zachodnia zaczęła wytwarzać dobra przetworzone, my nadal byliśmy spichlerzem. W końcu staliśmy się krajem drugiej kategorii, dostarczającym krajom zachodnim pożywienia, w zamian za artykuły przetworzone. Każdy racjonalnie myślący człowiek zauważy różnice cen dóbr przetworzonych (jak np. meble), a materiałów nieprzetworzonych (surowe drzewo).
Świat idzie do przodu. Obecnie jest wyścig kosmiczny, ma nadejść rewolucja 4.0. Każdy z wysoko rozwiniętych krajów chce być liderem aut elektrycznych, czy zielonej energii. Chce później móc czerpać z tego zyski i sprzedawać nową technologię zapóźnionym państwom.
My będziemy hodować ziemniaki. Smacznego.