eBTEkonomiaPolitykaSpołeczeństwo

Pracodawcy, pracownicy, płace

W ostatnich tygodniach w prasie ukazuje się sporo artykułów opisujących panujące w Polsce stosunki społeczno-gospodarcze. Zaskakuje coraz więcej opinii oceniających je krytycznie. Polska jako naród starzeje się i wymiera z powodu ujemnego przyrostu naturalnego oraz zarobkowej emigracji spowodowanej przez tak niskie płace, że przeżycie za nie jest niemożliwe, nie mówiąc już o wynajęciu mieszkania i założeniu rodziny.

Nawet dwie pensje nie starczają na czynsz i opłaty licznikowe, nie mówiąc o wyżywieniu i ubraniu. Problemy te od dawna są dostrzegane przez wielu światłych ludzi, lecz nie mogły przebić się do mediów i decydentów, bo dyskurs na te tematy był do niedawna całkowicie zdominowany przez skrajny liberalizm i propagandę sukcesu. Dostrzegany jest także przez związki zawodowe, lecz te, całkowicie lekceważone przez pracodawców i rząd, wycofały się z prac w Komisji Trójstronnej. A problemy narastają. Nie tylko dla pracowników, ale dla całego państwa. W pogoni za maksymalizacją zysków minimalizuje się płace stosując kruczki prawne – lawinowo rośnie ilość tzw. śmieciowych umów o pracę, pozwalających płacić mniej, niż ustawowa płaca minimalna, a także nie płacić składek emerytalnych. Znawcy tematu, cytowani w prasie, oceniają, że na umowy-zlecenia, umowy o dzieło, wymuszone samozatrudnienia, umowy na czas określony itp. pracuje około 5 mln osób. Nie daje to żadnej stabilizacji życiowej, uniemożliwia uzyskanie jakiegokolwiek kredytu (tym bardziej, że płaca  poniżej minimalnej) oraz minimalizuje wpłaty do ZUS zmuszając budżet do jego dofinansowania, kosztem coraz większego zadłużania państwa. Jednocześnie powiększa się rozwarstwienie dochodów – bogaci są coraz bogatsi a  biedni coraz biedniejsi. Dowodzi tego informacja NBP (podaję za Angorą nr 7 z 16.II.2014r.), że aktywa Polaków we wrześniu ub. roku przekroczyły półtora biliona zł. (93,9  naszego PKB). Największa część to depozyty bankowe, dalej oszczędności w funduszach inwestycyjnych – wzrost o 24,1%/rok i akcje na giełdzie – 43,1 mld zł. Szkoda, że nie przypomniano, że 70% Polaków nie ma żadnych oszczędności a 20% ma niewielkie „zaskórniaki”. Wychodzi na to, że 10 % Polaków przechwytuje ok.90% PKB, a reszta płaci im odsetki i dywidendy. Nic dziwnego, że coraz częściej mówi się o wprowadzeniu trzeciego progu podatkowego dla najbogatszych. Jednak Robert Gwiazdowski – Prezydent Centrum im. Adama Smitha, na sugestie redaktora K. Różyckiego (G.W.) że zwiększenie podatków sprawi, że bogaci Polacy uciekną z podatkami do innych krajów, odpowiedział:

Bogaci Polacy już uciekli i dlatego są bogaci. Płacenie przez ostatnie 25 lat w Polsce wszystkich podatków nie pozwoliłoby im zgromadzić wielkich majątków. (…)

Red. (…) swoimi dochodami nie chcą dzielić się banki, sieci marketów, firmy ubezpieczeniowe, które obracają dziesiątkami miliardów złotych.

R.G.: Banki i instytucje ubezpieczeniowe to święte krowy. Dlatego pieniądze trzeba ściągać od tych, którzy święci nie są. Sugeruje, by zlikwidować PIT bo (…) przez polityków jest on wykorzystywany do kontrolowania obywateli.

Red.: Podobno tylko niewielka część firm w naszym kraju płaci podatek CIT (podatek od firm). Jednocześnie rządowi brakuje 24 miliardów wpływów podatkowych, a zagraniczne spółki wytransferowały z Polski 70 miliardów zł.

 R.G.: (…) tylko jedna trzecia z ponad 330 tysięcy spółek prawa handlowego płaci podatek dochodowy. Reszta wykazuje straty. Łączny podatek CIT od wszystkich podatników wyniósł w 2011r. 25 miliardów przy przychodach ponad 5,5 biliona zł. A więc podatek dochodowy stanowił 0,44 % ich przychodu!!! Podatek w wysokości 0,75% wyniósłby ponad 43 miliardy – czyli prawie 18 mld więcej niż obecnie. Generalny sens wypowiedzi R.G. jest taki: to normalne, że bardzo bogaci nie płacą należnych podatków i wyłudzają WAT. To biedacy mają płacić podatki i finansować całą działalność państwa, z czego korzystają bogaci. Czyli dalej obowiązuje zasada Balcerowicza: zabrać biednym, dołożyć bogatym. Z przedstawionych przez Roberta Gwiazdowskiego i NBP danych wynika jednoznacznie, że gdyby wszyscy pracodawcy i przedsiębiorcy uczciwie płacili należne podatki, to śmiało można by je zmniejszyć, a i tak budżet byłby na plusie. Zaoszczędzone na podatkach pieniądze można by przeznaczyć na wzrost płac, co napędziłoby koniunkturę, zmniejszyło bezrobocie i poprawiło poziom życia Polaków.

A co o tym myślą pracodawcy? Związek Przedsiębiorców i Pracodawców oświadczył, że w razie podwyżki podatków, przedsiębiorcy po prostu przestaną je płacić. Na postulat zwiększenia płacy minimalnej, prezes tej organizacji, pan Kaźmierczak oświadczył (cytuję za Gazetą Wyborczą z dn. 24.XII.2013r.): Przedsiębiorcy mają to w dupie, najwyżej będziemy zatrudniać na czarno. (!!?) Na list szefa „Solidarności” w sprawie poprawy sytuacji pracowników tenże Kaźmierczak odpowiedział: Może nam pan na warsztat skoczyć.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że ten język sytuuje się blisko Wołomina i Pruszkowa. Wszak: „Co w głowie, to w mowie”.

A jak wyglądają relacje na linii: pracodawcy – pracownicy – płace w państwach będących w znacznie lepszej sytuacji ekonomicznej? Oto wypowiedź prof. Krzysztofa Jasickiego (ponownie G,W. z 24.12..2013r.): W Niemczech Angela Merkel wprowadziła zapis, że minimalna stawka za godzinę to 10 euro (czyli ponad 40 zł. przy cenach do 50%wyższych niż u nas). (…)  Jeśli biznes płaci niskie pensje, trzyma ludzi na śmieciówkach i twierdzi, że na tym ma polegać nasza przewaga konkurencyjna, to nie ruszymy dalej. W Szwajcarii poważnie dyskutowano nad ograniczeniem płac szefów do 12-stokrotnej najniższej płacy w firmie. Obecnie zarabiają średnio 73 najniższe pensje. Polski biznes nie chce o tym dyskutować. Związki zawodowe to oszołomy (wg biznesmenów), a w mediach ekspertami są przedstawiciele biznesu. Skarżą się na niesprawne państwo, ale nie chcą na jego poprawę płacić.  Podatki płacą jedne z najniższych w Europie i jęczą, że to koszmarnie dużo.

Polscy pracodawcy twierdzą, że to oni tworzą dochód narodowy, że ich firma, ich praca, ich zysk i nikomu nic do tego. Udają, że nie rozumieją (bo tak im wygodnie), że na ich zysk pracuje załoga ich firmy oraz całe społeczeństwo. Ktoś wybudował jego zakład, ktoś wybudował drogi, po których ktoś dowozi materiały, które wyprodukował ktoś inny i ktoś wywozi gotowe produkty. Ktoś produkuje energię dla jego zakładu, ktoś wyprodukował samochód, którym jeździ, ktoś uszył ubranie, w którym chodzi i ktoś dba, by mógł przez telefon kontaktować się w sprawach biznesowych a jeszcze ktoś wyprodukował żywność, którą się posila. Taką listę można ciągnąć w nieskończoność. Kto tego nie rozumie, albo nie chce rozumieć, ani chwili dłużej nie powinien być szefem, bo do tego nie dorósł. Ciekaw jestem, ilu przedsiębiorców w Polsce to rozumie.

Jerzy Chybiński

3 komentarze do “Pracodawcy, pracownicy, płace

  • Wystarczy poczytać o słynnej juz firmie IN POST, która nagina prawo do granic mozliwości, a państwo łaskawie patrzy na nowe formy liberalizowania gospodarki. W Polsce przydałoby sie to co na Ukrainie. Zostaliśmy juz wydrenowani i teraz kolej na inne państwa

    Odpowiedz
  • Gazeta Prawna z dn. 7-9 02 2014
    „W gabinecie T. Mazowieckiego (1989-1990) czy J.K. Bieleckiego(1991) nie pozostawało nic innego, niż płynąć z neoliberalnym nurtem i liczyć, że społeczeństwo wytrzyma końską kurację (bezrobocie, spadek realnych dochodów), którą jej zafundowali. Z kolei duża część elit opiniotwórczych dała się przekonać do tego, że radykalne reformy społeczne są „trudne, ale konieczne”, i roztoczyła nad dwoma pierwszymi rządami solidarnościowymi parasol ochronny. Przyszło im to o tyle łatwiej, że że największe odium przemian spadło nie na nie, lecz na robotników, rolników i polską prowincję.Ten parasol ochronny zmieniał się jednak w bicz na krytyków obranego modelu transformacji. -Każda krytyka była automatycznie traktowana jak chęć powrotu do PRL-u. Nikomu nie mieściło się w głowie, że może warto by ludzi zapytać, do jakich poświęceń są gotowi w imię transformacji i jaki ma być jej ostateczny cel.”…….

    Można wmówić społeczeństwu, że życie w biedzie jest szlachetne a dzielenie się z innymi ostatnią kromką chleba jest społecznie potrzebne. I gdyby wszyscy przestrzegali tych zasad może kraj, choć biedny, byłby krajem sprawiedliwości społecznej. Niestety, nasza mentalność, wyrosła na doświadczeniach KK, nie
    pochyla się nad słabymi i niezaradnymi. Dziesięcina zniesiona w dziewiętnastym wieku powróciła do nas pod postacią podatku VAT i tak jak dawniej jest niezależna od osiąganych dochodów. Można nie mieć nic, a i tak trzeba płacić podatek za każdy zakupiony w sklepie produkt. Szkoda, że państwo nie wypracowało bardziej sprawiedliwego rozłożenia obciążeń, bo o dobrowolnym dzieleniu się z potrzebującymi własnym dorobkiem możemy tylko pomarzyć. Na Ukrainie pazerność pracodawców zdeterminowała społeczeństwo do dokonania rewolucji, czy nas też to czeka?

    Odpowiedz
  • Cytat cytatu, który powinien dostac naGrodę 25-lecia

    „Jeżeli damy się potraktować jak śmiecie, to pozamiatają nas pod dywan, pod którym sami będą kroczyć po nominacje do funkcji uniwersyteckich wykidajłów.
    Choć w prawdziwej nauce są na biegu wstecznym pozostają wciąż raźni i gotowi do wygryzania innych, byle ich własny stołek niebezpiecznie się nie zatrząsł ” (prof. Zofia Tarajło –Lipowska)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.