PolitykaSocjotechnikaSpołeczeństwo

Rządy „misiewiczów”

Samochód z prezydentem Dudą ląduje w rowie, bo pękła przeterminowana opona. Kawalkada samochodów Żandarmerii Wojskowej z ministrem Macierewiczem rozbija samochody stojące na czerwonym świetle, bo minister się śpieszy i każe jechać szybko. Minister przesiada się do ocalałego samochodu i pędzi dalej. Samochód BOR wiozący Premier Szydło rozbija się na drzewie, bo kierowca boi się zarysować lakier pancernej limuzyny? Premier i oficer BOR w szpitalu. Według PiSowskiej telewizji i ministra Błaszczaka winni są wszyscy „inni”, łącznie ze zwolnionym wcześniej szefem BOR, ale nikt z obecnie tam pracujących. Kiedy oglądałem w TV przebieg wypadku (zmanipulowany, bo podwójną linię ciągłą przerobiono na pojedynczą przerywaną), przypomniało mi się zdarzenie sprzed lat. Wracałem „maluchem” polną drogą z wypadu do lasu, gdy naprzeciwko pojawił się samochód osobowy, który nagle zjechał z drogi, dodał gazu i wjechał na górkę usypaną z kamieni i ziemi tak pechowo, że zawisł na podwoziu, a koła zostały w powietrzu. Zorientowałem się, że kierowca – zaskoczony moją obecnością, choć odległość była spora a prędkość minimalna – usiłował zjechać na bok i pomylił pedał gazu z pedałem hamulca. Okazało się, że jedna pani uczyła koleżankę, a była to pierwsza lekcja. Taka paniczna reakcja początkującego kandydata na kierowcę jest zupełnie zrozumiała.

Nie jest natomiast zrozumiała, a jest wręcz niedopuszczalna taka sama reakcja kierowcy wożącego najważniejsze osoby w państwie. Pomijając takie czy inne przepisy dotyczące kolumny samochodów uprzywilejowanych a nawet wyprzedzanie na podwójnej linii ciągłej i na skrzyżowaniu ulic, panikarska reakcja ucieczki w bok po zetknięciu się z maleńkim fiacikiem, przejechanie kilkudziesięciu metrów poboczem bez hamowania i roztrzaskanie się o drzewo, nakazuje natychmiastowe zwolnienie tego kierowcy z BOR. Pokazał bowiem, że w sytuacji kryzysowej wpada w panikę i przestaje myśleć a jego reakcje są odruchowe i nieadekwatne do sytuacji. W zaistniałej sytuacji 3,5 tonowa opancerzona limuzyna, trzymając kurs na wprost, zepchnęłaby mały i lekki samochodzik na bok bez większych szkód poza otarciem lakieru a seicento miałoby trochę pogiętą blachę. Ciekawe, czy ten kierowca przechodził kiedykolwiek badania psychiczne i psychomotoryczne wymagane dla kierowców zawodowych? Podejrzewam, że wystarczyły dobre układy z szefami i sympatia ze strony ważnych pasażerów.

Kuriozalnie zabrzmiały w telewizji słowa Ministra Błaszczaka, że to wina poprzedników i potrzebne są zmiany organizacyjne. Przecież w ramach „dobrej zmiany” wymienia się kadry na swoich i posłusznych „misiewiczów”, a w ramach zmian organizacyjnych można np. przenieść kierowców do działu kadr czy księgowości to od razu zaczną jeździć jak należy (cha, cha, cha).

Chcąc nie chcąc przypominają się inne wypadki: katastrofa lotnicza w Mierosławcu, w której ginie prawie całe dowództwo wojsk lotniczych, bo procedury są „dla frajerów”; katastrofa w Smoleńsku, w której ginie prezydent, członkowie jego gabinetu i szereg innych ważnych lub zasłużonych osób z elity kraju, bo dowódca wojsk lotniczych, który podpisał procedury bezpieczeństwa i miał stać na straży ich przestrzegania, w feralnym locie – na polecenie „z góry” – pilnował by te procedury były złamane; czy wreszcie w Londynie tylko dzięki stanowczemu „NIE” dowódcy nie doszło do katastrofy przeciążonego samolotu.

Są to symptomy rozkładu państwa, który następuje wtedy, kiedy politycy – dla ułatwienia rządzenia – organizują hierarchiczną strukturę władzy, pozbywając się wszystkich, którzy chcą mieć własne zdanie, a zostawiając tych, którzy karnie wykonają każde polecenie. Jeśli na szczytach władzy politycy (dość przypadkowi) podejmą złe decyzje, to będą one realizowane przez „misiewiczów”, bo szanujący siebie fachowcy od takiej władzy odsuwają się jak najdalej. Taki rozkład nastąpił w mediach publicznych, w Trybunale Konstytucyjnym, w państwowych spółkach, w których rządy „misiewicze” powierzają mitycznej Matce Boskiej bo sami nie potrafią, a największy rozkład następuje w wojsku, z którego ucieka generalicja i pułkownicy, bo Misiewicz jest od nich ważniejszy i zna się lepiej. Rozkłada się także szkolnictwo poprzez oddanie go we władanie kolejnym pobożnym „misiewiczom”, bo „wiedza jest największym wrogiem Kościoła”. Jest to wypowiedź „papieża, który ma zawsze rację”. Czym to się skończy?

Jerzy Chybński

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.